Warszawski bard Stanisław Grzesiuk przeżył piekło obozu koncentracyjnego w Gusen, jednak przypłacił to chorobą, która nie opuściła go już do końca życia. Gruźlica zebrała wyjątkowo wielkie żniwo wśród więźniów, gdyż byli niedożywieni, wyczerpani pracą, a przez to podatni na zakażenie i rozwój choroby. Gruźlica to choroba przenoszona drogą kropelkową, do zakażenia prątkami wystarczy przebywanie z chorym w jednym pomieszczeniu. Chorzy na tę chorobę byli izolowywani od reszty społeczeństwa nie tylko formalnymi nakazami administracyjnymi, ale przede wszystkim podejściem ludzi zdrowych, którzy kierowani strachem stopniowo się od nich odsuwali. Dla wielu od fizycznych cierpień właśnie ograniczenie i odrzucenie przez innych ludzi było najcięższe do zniesienia.
Grzesiuk w Na marginesie życia opisuje swoje liczne pobyty w sanatorium, skupiając się głównie na relacjach z innymi pacjentami i personelem. Przedstawia również ówczesne sposoby leczenia gruźlicy, które przed wynalezieniem skutecznych antybiotyków mrożą czasem krew w żyłach (robienie sztucznej odmy płuc, wycinanie żeber, nakłuwanie płuc igłą). Wspomina również swoje przerwy od leczenia sanatoryjnego, kiedy próbował normalnie żyć i pracować. Jego życie chorego nie było usłane różami, ale pomimo tego stara się podchodzić do wszystkiego na wesoło i z humorem. Nie zamierza się poddawać, skoro dał sobie wcześniej radę w niebezpiecznej dzielnicy, czy w obozie koncentracyjnym.
O ile jednak w ciemnej ulicy lub za drutem kolczastym przeciwnikiem cały czas jest człowiek (choćby nie wiem jak zdegenerowany), choroba to wróg o wiele trudniejszy do pokonania. Większość walki prowadzą lekarze, którzy również nie zawsze mogą pomóc. Pomimo pogody ducha, w Na marginesie życia czuć jednak pewien respekt przed chorobą, pewne pogodzenie z nieuniknionym losem. Gdybym tę książkę czytał przed Pięć lat kacetu to miałbym bardziej pesymistyczne wrażenia, jednak wiedząc jakie piekło przeżył Grzesiuk w czasie wojny, nawet te kilkanaście lat z chorobą wydaje się lepsze.
Na marginesie życia pozwala choć trochę poczuć to co myśli, jak się czuje człowiek chory, który nie może normalnie żyć. Pamiętajmy o wszystkich chorych, postarajmy się zrobić wszystko, aby zawsze czuli się jak najmniej wyobcowani.