poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Pan Lodowego Ogrodu - Jarosław Grzędowicz

Pan Lodowego Ogrodu był u mnie na liście "chcę przeczytać" od dłuższego czasu. Cały czas jednak znajdowałem wymówki, aby nie sięgnąć po tę książkę; bo jest to seria kilkutomowa, a miałem ochotę na coś krótszego, bo jest to fantastyka, a niekoniecznie przepadam za czymś oderwanym od rzeczywistości, bo miała zaskakująco wysokie oceny, a niekoniecznie musi to oznaczać, że jest dobra. Polska fantastyka wydaje mi się zbyt często przewartościowywana. Czasem bardziej można określić ją mianem "swojskiej" niż dobrej. Tak jakby już za samą tematykę, nawiązania do polskich legend, historii i realiów czytelnicy przyznawali laury. Nazwisk, ani tytułów nie podam, nie chodzi natomiast o serię W. autorstwa A.S., której jeszcze nie miałem okazji przeczytać. Ostatecznie jednak wraz z nadejściem pierwszych upałów lodowy ogród w tytule wydał mi się zachęcający. Skoro Polacy tego lata masowo pojechali nad Bałtyk, to ja podobnie sięgnąłem po polską fantastykę.

W Panie Lodowego Ogrodu autor nie traci dziesiątek stron na opisywanie "o co kaman". Szybkie pakowanie, pożegnanie i wypad na obcą planetę z misją ratunkową. Pierwszym bohaterem jest Vuko Drakkainen, pół Fin, pół Polak, pół Chorwat i pół być może jeszcze ktoś. Połączenie niezwykle interesujące i ubogacające bohatera. Zresztą sami spróbujcie wyobrazić sobie np. połączenie zimnego jak lód Jane Ahonena, profesjonalnego Roberta Lewandowskiego i wybuchowego Mario Mandzukicia :) Vuko jest zwiadowcą, który ma polecieć na planetę Midgaard, sprowadzić stamtąd kilku naukowców, z którymi utracono kontakt i narobić przy tym jak najmniej bałaganu. Midgaard zamieszkują bowiem istoty bardzo podobne do ludzi, posiadające własną kulturę, których rozwój zatrzymał się mniej więcej na naszym średniowieczu. Jakby tego było mało występują tam elementy magiczne, których nie da się pojąć racjonalnie i istoty posiadające moc zmieniania rzeczywistości. Planeta jest traktowana jak swego rodzaju rezerwat i człowiek ma nie ingerować w tamtejsze wydarzenia. Technologia na Ziemi rozwinęła się za to istotnie i na szczęście Vuko nie jedzie na straceńczą misję. Wprawdzie nie dostaje w wyposażeniu spluwy, żeby nie zaburzać równowagi na Midgaard, ale mieczyk, który ma do dyspozycji przetnie wszystko i stanowi skuteczną broń. Przede wszystkim jednak Vuko ma wbudowanego w ciało Cyfrala - pasożytniczy organizm, który podwyższa wszystkie skille (siła, inteligencja, zręczność itp) i czyni z użytkownika prawdziwego herosa. Nie mówiąc już o tym, że pełni też funkcję Google Translatora, dzięki czemu Vuko nie musiał godzinami ślęczeć nad książkami wkuwając słówka z języka kosmitów. Nie powiem, na początku nie podobało mi się, że główny bohater gra w tę w grę na kodach. Na szczęście potem autor wybrnął całkiem ciekawie z tego "trybu superhero".

Jak często bywa w takich historiach misja ratunkowa nie chce iść z płatka, a miejscowa flora i fauna nie wita bohatera transparentami wyrażającymi miłość do bliźniego. Vuko musi wyruszyć w poszukiwania naukowców i zrobić to tak, aby samemu nie musieć być ratowanym. Odwiedzając nowe miejsca, poznając ludzi zamieszkujących Midgaard powoli odkrywa, że ten świat ma tajemnice, których zrozumienie będzie istotne dla wypełnienia misji.   

Pan Lodowego Ogrodu posiada także drugiego głównego bohatera, którego poznajemy w pierwszym tomie. Jest nim Terkej Tendżaruk, mieszkaniec Midgaard i to nie byle jaki, bo następca tronu Imperium Amitraju. Jego opowieść to z kolei dużo ciekawych poglądów na to, czym jest naród, kim powinien być dobry władca, jaki powinien być dobry ustrój. W pewnym momencie przychodzi mu się jednak zmierzyć z innym wyzwaniem i to nie takim do jakiego był przygotowywany.

Raz mamy rozdział opowiedziany z perspektywy Vuko, a raz z perspektywy Terkeja. Oba wątki nie mają jak dotąd (po II tomach) punktów stycznych, domyślam się jednak, że obaj bohaterowie w końcu się spotkają, a historia zazębi się. Dobrze mi się czytało zarówno opowieść Vuko, jak i Terkeja. Ponieważ cykl ma parę tomów, wiadomo, że czasami jeden wątek jest ciekawszy niż drugi, ale w dłuższym dystansie oba trzymają poziom.

Nie ma oczywiście dobrej książki bez porządnych czarnych charakterów. W wątku Vuko jest nim... Nie będę zdradzał jak się nazywa, żeby nie psuć Wam zabawy, ale określenie go słowami "ty chory pojebie" jest jak najbardziej na miejscu. Wróg Terkeja jest z kolei jak dotychczas nie do końca sprecyzowany. Wspomniałem o fanatyzmie religijnym, ale czy sama idea może być określona mianem czarnego charakteru? Złe czyny są ostatecznie dziełem człowieka. Ideologia ma oczywiście przywódców, ale oni są zawsze gdzieś tam wysoko, a zło wyrządzają często najbliżsi sąsiedzi, którym co rano mówiłeś dzień dobry. Historia jest pełna takich przykładów i z takim nieokreślonym póki co czarnym charakterem mamy do czynienia w wątku Terkeja. 

Pan Lodowego Ogrodu wciągnął mnie na tyle, że po przeczytaniu I tomu wziąłem się od razu za II i gdyby nie to, że na najbliższym Czytaj i pij będziemy rozmawiać o Metro 2033, zacząłbym również tom III. Myślę, że nie ma co oceniać całej historii po przeczytaniu połowy. Przykładowo niektóre rzeczy, które nie pasowały mi w I tomie, okazały się całkiem interesujące po przeczytaniu II tomu. Na pewno napiszę moje wrażenia po przeczytaniu wszystkich czterech tomów, ale póki co muszę stwierdzić, że warto było zacząć tę historię.  
 


3 komentarze:

  1. Zdecydowana większość popularnych polskich fantastów (w tej liczbie i Grzędowicz) to średniaki. Jeśli miałbym podać nazwiska tych najwybitniejszych, światowej klasy, to pewnie byliby to: Lem, Dukaj i (jakżeby inaczej) Sapkowski.

    Jeśli czujesz niechęć do "Wiedźmina" (co wg. mnie jest zrozumiałe, biorąc pod uwagę bardzo kiepski serial i atakujące zewsząd informacje o serii gier na podstawie sagi), sięgnij po trylogię husycką tegoż autora. Być może bardziej przypadnie Ci do gustu (z racji tego, że jest to historyczne fantasy, z dużym naciskiem na historię właśnie), a na pewno pozwoli ci dostrzec wybitny kunszt literacki Sapka.

    PS. Jeśli na swoich spotkaniach weźmiesz na warsztat coś A.S.-a, to możesz być pewien mojej obecności ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! W końcu ktoś zostawił jakiś komentarz na tym blogu, miło:)

      Do Wiedźmina nie mam żadnego stosunku, bo nie czytałem. Ciekawi mnie jednak, czy jest to seria tak wybitna jak wielu mówi (tj. obiektywnie wytrzymująca konkurencję z wybitnymi światowymi tytułami), czy jest popularna ze względu na patriotyzm czytelniczy, a ostatnio grę.

      Jak chcesz żeby był Wiedźmin, to musisz wpaść na spotkanie, przedstawić książkę i go zaproponować. Jak przekonasz innych i wygra w głosowaniu, to w następnym miesiącu będzie Wiedźmin :)

      Usuń
  2. Zdecydowanie polecam "Pana Lodowego Ogrodu". Cały cykl czyta się naprawdę przyjemnie-może tylko ostatni tom jest dość łatwy do przewidzenia.
    Co do poziomu Grzedowicza wśród innych twórców fantasy, to wg.mnie jest znacznie powyżej średniej. Zgadzam się natomiast co do Dukaja i Sapkowskiego- "Narrenturm" czytałem juz dwa razy i chętnie przeczytam po raz trzeci. Wiedźmin natomiast jeszcze nie tknąlem...

    OdpowiedzUsuń