Długie serie książkowe mają to do siebie, że trzeba poświęcić im dość dużo czasu. Przy tym nie mamy gwarancji, że historia będzie trzymała w miarę równy poziom od początku do końca. Pierwsza książka serii może być wciągająca, a pozostałe będą jedynie przeciętniakami jadącymi na opinii pierwszej. Każdy czeka na jakiś przełom, a może się okazać, że ten nigdy nie nadejdzie. Straconego czasu nikt nam nie zwróci i jest to wielki problem. No dobra, co najwyżej problem pierwszego świata, porównywalny z roztapianiem się czekolady w upał ;)
Przy okazji ostatniego wpisu dotyczącego Pana Lodowego Ogrodu, tj. po przeczytaniu tomów I i II, obiecałem, że podzielę się swoimi wrażeniami po przeczytaniu tomów III i IV. Tym sposobem przeczytałem całą historię dziejącą się na planecie Midgaard do końca. Jarosław Grzędowicz nie spieszył się zbytnio z pisaniem kolejnych części, co wyszło serii tylko na dobre. Nie miałem ani przez chwilę poczucia pisania na odwał, z perspektywy całości można powiedzieć, że nie ma fragmentów, które byłyby zbędne. Oczywiście, zdarzają się rozdziały przejściowe, w których niewiele ciekawego się dzieje, ale są one niezbędne, aby akcja była płynna i poukładana. Stanowią niejako wstęp i zawiązanie akcji do dalszych wydarzeń. Wątpię żeby książka była ciekawa, gdyby bez przerwy była jakaś sieka. Co za dużo to nie zdrowo :)
W tomie III i IV poznajemy w końcu czym jest ten cały Lodowy Ogród i kto stoi na jego czele. Vuko odkrywa coraz więcej tajemnic tego świata, a drugi bohater - Tendżuk (częściej nazywany Filar) przemierza z pewnymi trudnościami świat, aby odnaleźć swoje przeznaczenie. Dotychczasowe ofiary powoli podnoszą głowę i nie czekają już tylko na ruch swoich wrogów. Wszystko zmierza ku ostatecznej bitwie.
Zakończenie jest całkiem niezłe, chociaż nie da się ukryć, że część domyśli się go w trakcie lektury. Niemniej parę razy Grzędowicz potrafi zaskoczyć. Jeżeli miałbym się czegoś przyczepić to może tylko brakiem większego skupienia na antagonistach serii. Kim naprawdę są? Dlaczego tak postępują? Co ich do tego skłoniło? Poniekąd jest to spowodowane sposobem narracji powieści (z perspektywy 2 głównych bohaterów) i brakiem wszechwiedzącego narratora. Nie jest tak, że nie wiadomo nic, bo na podstawie książki bez problemu można sobie wyobrazić jakimi są ludźmi. Pojawiają się w relacjach innych bohaterów, którzy wygłaszają swoje opinie, ale wciąż jest to opisanie w sposób pośredni. Antagoniści zawsze mnie ciekawili, dlatego o tym piszę, być może autor uznał, że zostali przedstawieni wystarczająco.
Aż chciałoby się kolejnych tomów, rozpisania bardziej niektórych wątków. Tylko, czy wtedy Pan Lodowego Ogrodu byłby lepszy? Mogłoby to wyjść serii na dobre, ale równie dobrze zabić dobrą historię. Nie ma nic gorszego niż seria, która z każdym kolejnym tomem staje się pośmiewiskiem, a o ciekawym początku wszyscy zapomnieli. Dobry pisarz wie kiedy skończyć i wziąć się za coś nowego. Jarosław Grzędowicz miał doskonałe wyczucie i tak mamy historię kompletną.
0 komentarze:
Prześlij komentarz