sobota, 7 listopada 2020

Śmierć i życie wielkich miast Ameryki - Jane Jacobs

Nic nie oddaje lepiej postawy życiowej ludzi i panujących w danym okresie warunków niż wygląd miast. W czasach, gdy występowały częste konflikty budowano forty i mury, natomiast kiedy zrobiło się bezpieczniej zaczęto stawiać budynki poza nimi. Gmachy publiczne w państwach o zapędach mocarstwowych mają dobitnie o tym świadczyć, co innego w państwach bez takich ambicji. Po sposobie zabudowy ulic można poznać, czy ceni się relacje międzyludzkie, czy bardziej chce się od ludzi odseparować.

Śmierć i życie wielkich miast Ameryki jest określana jako biblia dla zainteresowanych architekturą, planowaniem przestrzennym i miejskim aktywizmem. Powstała na początku lat 60. XX wieku, ale już wtedy idealnie zdiagnozowała trudności, które do dzisiaj trapią duże miasta Stanów Zjednoczonych. Bardzo duże odległości, których nie da się pokonać inaczej niż samochodem, wyparcie małych sklepów i punktów usługowych przez wielkie centra handlowe, brak przyjaznych publicznych przestrzeni. Niektóre dzielnice zdegradowały się znacząco pod względem bezpieczeństwa, stając się siedliskiem przestępczości.

Czynników powodujących te negatywne zjawiska jest bardzo dużo i wzajemnie na siebie wpływają. Upadek dzielnicy jest nierozerwalnie związany z upadkiem relacji międzyludzkich. Dobrze funkcjonująca społeczność jest możliwa jedynie wtedy, gdy ludzie się znają (choćby z widzenia), ufają sobie i chcą mieć kontrolę nad tym co się dzieje w okolicy. Trudno jednak o zaistnienie takich warunków, gdy rozpadają się więzy rodzinne, polityka państwa dyskryminuje osoby ze względu na rasę czy klasę społeczną, a wyróżniające się jednostki wyprowadzają się za miasto. Nie można pominąć polityki miasta względem dzielnicy, np. czy jest dobrze skomunikowana z innymi częściami miasta, czy istnieje w niej różnorodność funkcji (mieszkaniowa, handlowa, usługowa), czy uwzględnione są interesy wszystkich grup wiekowych. 

W tak skomplikowanym organizmie nie sposób wskazać jednego skutecznego lekarstwa na wszystkie bolączki. Potrzeba odpowiedniego planowania na poziomie miasta, właściwie prowadzonej polityki społecznej oraz stwarzania warunków do oddolnej inicjatywy samych mieszkańców. W Stanach Zjednoczonych nie do końca poradzili sobie z diagnozą Jane Jacobs (z nielicznymi pozytywnymi wyjątkami). Polska chociaż może uczyć się na błędach państw zachodu, zdaje się bezmyślnie powtarza rozwiązania, które wyrządziły tkance miejskiej tyle szkód. Wciąż niestety pokutuje myślenie, że to człowiek ma się dopasować do budynków, a nie na odwrót.



Zdjęcie: https://pixabay.com/pl/photos/nyc-nowym-jorku-ameryka-usa-miasta-4854718/

0 komentarze:

Prześlij komentarz