Dzisiaj parę słów o literackiej twórczości internetowej. Kto interesuje się futbolem pewnie kojarzy portal
weszlo.com. Dziennikarzy piszących na tej stronie cenię nie tylko za profesjonalizm i wyrazistość, ale również za barwny, nierzadko podszyty kpiną i szyderstwem styl pisania. Pisałem, już o tym co nieco przy okazji recenzji książki
Stan futbolu, napisanej przez twórcę portalu Krzysztofa Stanowskiego (
http://zakatek-arrasa.blogspot.com/2016/05/stan-futbolu-krzysztof-stanowski.html).
Parę lat temu poziom trzymały nie tylko artykuły, ale również (o dziwo!) komentarze internautów. Po przeczytanym artykule zjeżdżałem na dół strony i zaczynałem lekturę. Można było się czasami nieźle uśmiać. Baza czytelników nie była wtedy jeszcze zbyt wielka, więc większość doskonale rozumiała ideę Weszło. Wyrażali więc swoje opinie kpiąco, czasem wulgarnie, ale zawsze na luzie i z dystansem. Tak właśnie zrodziły się słynne "podszywki", które zostały swoistym fenomenem w polskim internecie. Wystarczyło w nicku podpisać się imieniem i nazwiskiem znanej osoby z polskiej piłki i skomentować artykuł przekształcając jej wypowiedź albo dopasowując ją do przekazu artykułu. Na weszlo.com zaroiło się przez to od komentarzy Zdzisława Kręciny, Grzegorza Lato, Józefa Wojciechowskiego, Piotra Ćwieląga i wielu innych.
Niestety większa popularność oznacza też przyrost hejterów, spamerów, prostaków i innego internetowego tałatajstwa. Z czasem ludzie, którzy mieli coś ciekawego do napisania, zaczęli stanowić mniejszość. W komentarzach zaczęło robić się szambo, co dodatkowo zniechęcało do publikowania wartościowych wpisów. Zmieniono więc system komentarzy, który oparto o konta Facebook. To oznaczało koniec podszywek w dotychczasowym wydaniu. Brak anonimowości miał zwiększyć poziom dyskusji na portalu, wykurzyć hejterów, co jednak nie do końca się udało. Chamstwo i prostactwo przestaje powoli uchodzić w Polsce za powód do wstydu i nikt się już z nim specjalnie nie kryje.
|
Źródło: wikipedia.org |
Zanim jednak doszło do zmian pojawiła się jedna podszywka, która zrobiła w komentarzach na Weszło wielką karierę. Jej bohaterem był czeski szkoleniowiec Śląska Wrocław - Stanislav Levy. Wystarczy rzut oka na jego facjatę, z pewnością niezbyt reprezentacyjną. Zaniedbany wąs, kilkudniowy zarost, dość niechlujny ubiór to wszystko nie stanowi zbyt "ekskluzywnego" zestawu. Bardziej przypomina jakiegoś żula spod sklepu niż trenera profesjonalnej drużyny piłkarskiej. Aż ciężko uwierzyć, że chłop, który zarabiał pewnie ze 20.000,00 zł miesięcznie nie miał kasy na bardziej wyjściowe ciuchy i dobrą maszynkę do golenia. Czy tego chcemy, czy nie, ludzie oceniają nas po pierwszym wrażeniu, po pozorach, po wyglądzie i tym podobnych rzeczach. W pewnym momencie nawet zarząd Śląska Wrocław zasugerował swojemu szkoleniowcowi, że reprezentuje klub z dużego miasta i powinien się nieco ogarnąć (
http://weszlo.com/2012/11/23/stanislav-levy-obiecal-ze-doprowadzi-sie-do-porzadku/).
Tym sposobem w oczach internautów Stanislav Levy został miłośnikiem denaturatu, mieszkającym w mieszkaniu socjalnym ze swoją konkubiną, z którą bez przerwy ma głośne kłótnie. Po trwających non-stop libacjach terroryzuje swoich sąsiadów, zwłaszcza panią Jadwigę (78 lat). Po okolicy grasuje z szajką złomiarzy i swoimi kolegami - typami spod ciemnej gwiazdy, mając przy tym różne przygody, raz zabawne raz straszne. Jasne, że nikt nie przypisywał tych wszystkich rzeczy samej osobie trenera, a raczej swoistemu wizerunkowi, który był obecny w telewizji, gazetach i internecie. Powstał nawet stosowny fanpage:
https://www.facebook.com/Stanislav-Levy-the-BEST-of-251918301600368/
Poniżej prezentuję kilka przykładowych historyjek z "czeskim Guardiolą" w roli głównej stworzonych przez złośliwych internautów :) (pisownie zostawiam oryginalną)
~stanislavL (15.06.2013 10:48:41)
^ w sobotę rano na wrocławskich orlikach administratorzy
zauważają brak siatek od bramek, w ogrodzeniach są dziury po przecięciu
obcęgami. Na monitoringu widać że na każdym obiekcie 4 mężczyzn sprawie włamuje
się na obiekt i jeszcze sprawnie ogołaca z siatek orlikowe bramki 2na5.
Administratorzy drapią się po głowie z bezradną miną. W sobotę pod Ołomuńcem
nad jeziorem tuż po 12 z orlikowych siatek wyciągane są pierwsze zbiory
kłusownicze. Ofiarami padły jesiotry, okonie, płotki ale również dzieci z
wrocławkich orlkików ^
~StanislavL (19.06.2013 17:38:22)
^19 czerwca 2013, od wczesnych godzin porannych trwa akcja
''przebudzenie czeskiego lisa'' . Celem akcji jest utworzenie niezależnej
dzielnicy z czeskimi władzami we Wrocławiu na terenie o którym powszechnie się
mówi ''mały ołomuniec'' . Stanislav, Zdenek, Hvast i Svoboda ubrani są w
jednolite dresy Sigmy Ołomuniec a na rękach mają opaski z czeską flagą
.Pomagają im Mietek i Mirek z opaskami ''polski batalion pomocniczy'' 6 osobowa
banda uzbrojona w brzeszczoty, młotki,obcęgi i kije chodzi po rewirze zrywając
tabliczki z polskimi nazwami ulic a w ich miejsce wstawiając poświęcone
czechosłowackim komunistom jak Ladislav Adamec czy Karol Śliwka. Zatrzymywane
są pojedyńcze osoby którym zabierane są dowody osobiste . Na najbliższy
posterunek straży miejskiej podrzucone zostaje pismo z żądaniami oddania w
czeskie ręce pewnego obszaru , pełnej autonomii i opuszczenia z niego polskiej
administracji publicznej. Nowa dzielnica nazywać się ma ''Nowy Ołomuniec'' . Na
murach zaczynają pojawiać się wrogo brzmiące hasła skierowane do polskiej
ludności oraz hasła sławiące autonomię czeskiego nowego Ołomuńca. Czy Pijacki
Terror nie posuwa się już przypadkiem za daleko ? ^
(Rok 1912 Southampton w swój pierwszy dziewiczy rejs do
Ameryki wyrusza największy niezatapialny statek Titanic ,w ostatniej chwili na
pokład wsiada mężczyzna którego nie było na liście pasażerów ,to sympatyczny
wąsacz z Czech który chwile wcześniej wygrał bilet w karty.Biorąc ze sobą kilka
butelek fioletowej ambrozji do plecaka chwiejnym krokiem wchodzi po kładce
,Staszek widząc tyle ton metalu z którego jest zbudowany statek nabiera nadziei
na szybki zarobek ,już pierwszego dnia na balu poznaje piękną bezzębną Czeszkę
zwaną potem konkubiną.Przekonując ją do swojego planu w zamian za ucięcie
brzeszczotem piecy z parowni pod pokładem oferuje jej wspólną noc w jego
kajucie.Konkubina bez wahania zgadza się ,w nocy dochodzi do dziwnego dźwięku
,tak jak by statek w coś uderzył ,przerażeni pasażerowie czują zapach ekskrementów
,a obsługa statku zarządza natychmiastową ewakuacje.Niestety na statku nie ma
już żadnej kajuty ratunkowej wszystkie związane razem odpływają w oddali
wypełnione po brzegi metalowymi częściami statku i ciągną za sobą cztery
wielkie kominy Titanica.Sympatyczny Czech z szelmowskim uśmiechem i konkubiną
znikają w oddali ,Titanic łamie się na pół a ludzie zaczynają się topić ,widząc
to wszystko czeski Guardiola postanawia zawrócić ,ale nie żeby pomóc biednym
ludziom którym grozi niebezpieczeństwo ale żeby zabrać jeszcze trochę
metalowych części.Widok idącego na dno niezniszczalnego ,tytanowego statku
przyprawia sympatycznego Czecha o łzy ,tyle metalu pochłonie woda.Bez namysłu
bierze kolejny łyk fioletowego napoju bogów po czym jego słabe zwieracze nie
wytrzymują ale doświadczony już w tych sprawach sympatyczny czeski
szkoleniowiec wiedział co w tej sytuacji zrobić.Defekuje za burtę po wielu
latach okazało się że Titanic nie zatonął po zderzeniu z górą lodową ale po
spotkaniu z czeskim Guardiolą z Ołomuńca.Nie tak miał wyglądać ten rejs nie
tak.Ocean Atlantycki cały w ekskrementach.)
25 marca 2020 rok. Startuje pierwszy załogowy lot na Marsa.
Sposród ludzi, którzy na ochotnika wzięli udział w losowaniu znalazł się wąsaty
krajan krecika Stanislav.L. Wiwatujący tłum żegna wchodzacych do rakiety
ochotników z kapitanem Wroną na czele. Każdy z nich stara się powiedzieć kilka
słów na pożegnanie przed wejściem do kabiny. Kiedy przychodzi kolej na
sympatycznego Czecha, ten bez słów wyjmuje ze skafandra 3 litrowy baniak z
dziwną fioletową cieczą i przechyla jednym haustem na oczach tłumu. Media i
obserwatorzy skonsternowani, zastanawiają się nad znaczeniem symbolicznego
gestu szukając w historii Ołomuńca podobnych zdarzeń. Niestety Stanislav i jego
zwieracze nie dają czasu do zastanowienia. Nastepuje niekontrolowana defekacja.
Przylądek Canaveral cały w ekskrementach. Załoga statu oraz tłumy zgromadzone
dookoła tylko przez chwilę potrafią zahamować odruch wymiotny, po czym osuwają
się na ziemię. Nagle z tumanów kurzu wyłaniają się 3 kradzione cysterny z
logotypem "levný benzín". Wysiadają z nich trzej muszkieterowie:
Kulawy Zdenek, Jaromir Hvast i Karel Svoboda a nastepnie z pomocą ich lidera
spuszczają paliwo rakietowe z promu kosmicznego po czym oddalają się w nieznanym
kierunku. To była przygotowana do perfekcji akcja Ołomuńskiej szajki. Pijackie
eldorado jest już gotowe na samodzielny podbój kosmosu. Czy obce cywilizacje
bedą w stanie się przed nim obronić?)
(Tymczasem w Bochum konsternacja...
Działacze nie rozumieją
pytań polskiego zawodnika, który pyta ile butelek nalewki na fioletowych
myszach kosztuje miejsce w podstawowej jedenastce i ile razy w tygodniu odbywa
się przymusowe zbieranie surowców wtórnych...
Trener nie rozumie
dlaczego jego nowy piłkarz codziennie przed treningiem wręcza mu worek
aluminiowych puszek i drobne monety...
Piotr Ćwieląg
podejrzliwie patrzy na słabo zabezpieczoną szatnię i postanawia nie brać z domu
nic co mogłoby zginąć: od dowodu osobistego poczynając na wodzie kolońskiej i metalowej
sprzączce od paska kończąc...)
(Przekonuje prezesa, że mimo odejścia do Bochum Piotr
Ćwieląg musi stawiać się na treningach do końca kontraktu, czyli do 30 czerwca.
Tłumaczy decyzję względami strategiczno-taktycznymi i bełkocze coś po pod nosem
po czesku. Niczego nie podejrzewający prezes niewiele z tego rozumie i w dobrej
zgadza się na warunki sympatycznego szkoleniowca, którego uważa za czeskiego
Mourinho i światowej klasy autorytet piłkarski.
Tymczasem przebiegły
krajan Krecika postanawia szantażować Ćwieląga. W opustoszałej szatki,
znajdując się jak zwykle w alkoholowym amoku wygraża zawodnikowi pięścią,
złorzeczy, zastrasza psychicznie i fizycznie! Grozi Ćwielągowi że na
treningowej gierce któryś z czeskich zawodników, którzy właśnie przyjechali na
testy, może przypadkiem złamać mu nogę... W tym momencie do pomieszczenia
wchodzi trzech wspomnianych zawodników ubranych w stare czechosłowackie dresy.
Na plecach dwóch z nich widnieją nazwiska: Svoboda i Hvast. Trzeci nie ma
podpisanej bluzy, wygląda na kontuzjowanego (kuleje na prawą nogę), a koledzy
nazywają go Zdenek. Trójka sportowców trzyma ponadto w rękach akcesoria z
innych dyscyplin: kij bejsbolowe, kij hokejowy i oszczep (skradziony z sekcji
lekkoatletycznej, po akcji "ołomuński szantaż" trafi oczywiście do
skupu złomu).
Przerażony Ćwieląg
ugina się przed pijackim terrorem i zgadza na haracz: skrzynka nalewki na
fioletowych myszach w zmian za nie połamanie kończyn. Pijacki terror znów
triumfuje, aczkolwiek niewygórowana cena wskazuje, że szajka nie zdaje sobie
sprawy na jak wysoką kwotę opiewa nowy kontrakt piłkarz...
Jak dotąd czeski
Guardiola nie ma wygórowanych oczekiwań względem piłkarzy. Wystarcza mu danina
w postaci "złotóweczek" i aluminowych puszek. Czasami po treningu
zmusza piłkarzy do wyciągania z Odry sideł lub zbierania surowców wtórnych. W
najgorszym razie zmusza do pożyczenia dowodu osobistego. Jak bardzo zmieniłyby
się żądania ołomuńskiego lisa, gdyby wiedział że jego zawodnicy zarabiają
więcej niż 1500,-zł i nie mieszkają na osiedlu socjalnym po drugiej stronie
miasta?)