Po głębszym zastanowieniu przyszło mi do głowy, że tak naprawdę nie znam zbyt wielu sławnych Chińczyków. Mieszka tam 1,5 miliarda ludzi, państwo jest kolebką cywilizacji i niewątpliwie zapisało się w dziejach świata. Znam jednak tylko jednego współczesnego Chińczyka (no dobra na szybko przychodzą mi jeszcze do głowy Yao Ming i paru przywódców KPCh) i myślę, że poza entuzjastami Chin i studentami sinologii reszta podobnie. Mao Zedong, w latach 1949-76 przywódca Chińskiej Republiki Ludowej, dowódca Chińskiej Armii Czerwonej i ideolog maoizmu. Niewątpliwie trzeba być wyrazistą jednostką, aby wybić się w społeczeństwie tak bardzo nastawionym na kolektywizm. W Chinach jeden człowiek jest przecież właściwie jak mrówka. Mając tak silną pozycję i rozpoznawalność można zrobić wiele dobrego. Jakie są osiągnięcia Mao? Chociażby takie jak na grafice poniżej.
Jak widać jedynym sukcesem Mao było dojście do władzy i żeby ją utrzymać nie wahał się zabić ponad 65 mln osób. Najwięcej ofiar przyniósł tzw. "wielki skok naprzód", plan gospodarczy w latach 1958-62, który miał przynieść Chinom dobrobyt. Wszystko skończyło się ruiną gospodarki i klęską głodu. Nic dziwnego, skoro założenia planu nie były dziełem ekonomistów i osób wykształconych, napiętnowanych uprzednio jako wrogowie ludu, a ludzi, którym wydawało się tylko, że mają o tym pojęcie. Ludzi z miasta przepędzano na wieś, aby ciężko pracowali przy wytopie stali. Karczowano lasy, osuszano bagna, a nawet wybijano wróble (rzekomo wyjadające ziarna na zasiewy) w ramach kampanii walki z czterema plagami. Ponieważ również chłopów skierowano do zwiększania produkcji przemysłowej, szybko okazało się, ze nie ma kto uprawiać ziemi. Klęska głodu pochłonęła miliony ofiar (w zależności od źródeł od 10 do 20 milionów ludzi). Tego było już za wiele nawet dla członków partii komunistycznej, w której Mao został odsunięty na boczny tor.
Kiedy wydawało się, że dni Mao są policzone, wyciągnął on asa z rękawa, który pozwolił mu wrócić do władzy. Wykorzystując poważanie, wręcz kult swojej osoby wśród młodych ludzi, rozpoczął pod pozorem walki z kapitalistami i staroświecką tradycją "rewolucję kulturalną", która de facto miała na celu wyeliminowanie jego przeciwników politycznych i ugruntowanie władzy. Młodzież wychowana na Czerwonej książeczce Mao, bezwzględnie w niego zapatrzona i podatna na manipulację została zamieniona w prawdziwie niszczycielską armię. Jej członkowie byli nazywani Hunwejbinami. Dość szybko przystąpili do przeprowadzania rewolucyjnych zmian w kraju i walki z mniej lub bardziej realnymi wrogami. W ramach "rewolucji kulturalnej" niszczono wszystko co w jakikolwiek sposób kojarzyło się ze starym porządkiem. Za wikipedią: "Czerwonogwardziści zaczynali od rozprowadzania propagandowych ulotek i
broszur oraz list nazwisk rzekomych kontrrewolucjonistów, a także
odgrywania zaimprowizowanych sztuk o propagandowej treści. Następnym
krokiem były publiczne kampanie oszczercze wobec „kontrrewolucjonistów”,
tortury i rabowanie ich domów. Czerwonogwardziści w ramach walki z „czterema starymi rzeczami”
wdzierali się do domów i niszczyli wszystkie „burżuazyjne” sprzęty,
takie jak drogie meble, książki, szachy, eleganckie ubrania, płyty
gramofonowe.
Zabroniono także śpiewania dzieciom kołysanek, puszczania latawców,
urządzania wesel i pogrzebów, kobietom obcinano długie włosy. Bandy czerwonogwardzistów rabowały także muzea, niszczyły zabytki i dzieła sztuki. Chcąc zminimalizować straty premier Zhou Enlai wysłał wojsko do otoczenia i obrony ważniejszych obiektów takich jak Zakazane Miasto, jednak czerwonogwardziści zdołali zniszczyć m.in. mury miejskie Pekinu. Prześladowano intelektualistów, uczniów zachęcano do szykanowania i poniżania nauczycieli.".
Dzięki takim działaniom Mao Zedong nie tylko odzyskał swoją pozycję jako przywódca Chin, ale stał się wręcz obiektem boskiego kultu. Kraj miał od teraz funkcjonować według jego ideologii maoizmu. Kultura stara miała być zastąpiona przez nową-rewolucyjną.
Dlatego niewątpliwie z zainteresowaniem sięgnąłem po książkę Czerwona Azalia, której akcja rozgrywa się właśnie w czasie Rewolucji kulturalnej. Anchee Min, Chinka która wyjechała do Stanów Zjednoczonych, opisała w niej własną historię dorastania w rewolucyjnych Chinach. Od dzieciństwa bombardowana maoistyczną propagandą, w szkole była prymuską i szefową szkolnych Hunwejbinów. Szybko została wciągnięta w rewolucyjną rzeczywistość, nie zawsze wcale różową dla niej i jej rodziny. W końcu stanęła przed szansą zostania twarzą nowej, rewolucyjnej kultury. Miała stać się tytułową Czerwoną Azalią.
Pomimo dużego potencjału książka mi się jednak nie spodobała. Za mało wnikliwa i krytyczna na reportaż, zbyt płytka na dobre dzieło literackie. Długimi chwilami była zwyczajnie nudna. Jakoś nie mogłem zżyć się z bohaterką, nie wiedziałem o czym myśli i jaką tak naprawdę jest osobą (poza tym, że kompletnie zapatrzoną w rewolucyjne brednie). Nawet wątek miłosny nie miał dla mnie jakiegoś wielkiego dramatyzmu, relacje z ludźmi zostały potraktowane po macoszemu. Ze strony bohaterki ciężko doszukać się jakichkolwiek refleksji i przemyśleń na temat tego burzliwego okresu w dziejach Chin. Być może jako film, który podobno powstał na podstawie książki, wyglądało to wszystko lepiej. Czytając Czerwoną Azalię miałem właśnie wrażenie, że oglądam jakiś kinowy melodramat, i to taki, który śledzi się jednym okiem. Podsumowując książkę, to zwykły przeciętniak, którego dobra kampania marketingowa wyniosła na szczyty list bestsellerów.
Dobra wystarczy, bo szkoda pikseli na pisanie o książce, która mi się nie podoba :) W opisie na okładce Czerwonej Azalii wydawca napisał, że książka jest porównywana do Dzikich łabędzi. Trzech cór Chin Jung Chang. Oceny ma niezłe, więc może tam w pełni wykorzystano potencjał jaki niesie umieszczenie akcji w czasach Rewolucji kulturalnej? Kiedyś się z nią zapoznam, jeżeli ktoś z Was przeczytał to bardzo proszę o podzielenie się wrażeniami, czy warto zaczynać.
0 komentarze:
Prześlij komentarz