Poniżej druga część opowiadania inspirowanego Stuleciem chirurgów:
Chirurg do
ostatniej chwili przygotowywał się do operacji. Na drewnianym stole, na którym
za chwilę miał rozegrać się dramat, leżały zwłoki jakiegoś człowieka. Prawdopodobnie zapisał swoje ciało ku chwale nauki, albo był bezdomny i zrobił to za niego po śmierci rząd. Lekarz wykonywał na zwłokach cięcia, blokował
krwawienie i zaszywał rany. Był
tak skupiony na właściwym przećwiczeniu zabiegu, że nie zauważył czekającej już
od paru minut Hanky. Dopiero po skończonych ćwiczeniach zauważył jej obecność:
– Dzień dobry,
jestem doktor Schnitt, będę miał przyjemność panią operować. - przywitał się krótko.
Następnie polecił
pielęgniarkom, aby zabrały zwłoki kobiety i przemyły stół wodą. Stół był koloru
czarno-czerwonego i przeżył już niejedną operację i niejedną sekcję zwłok.
Żaden z lekarzy
nie uważał za konieczne dokładnie czyścić stół, który zaraz miał się znowu
zabrudzić. Kiedyś na jakimś kongresie naukowym pewien lekarz z Węgier - Ignaz
Semmelweis stwierdził, że za większość zgonów pacjentów odpowiedzialni są sami
lekarze, którzy po przeprowadzonych sekcjach zwłok i innych zabiegach nie myją
rąk. Węgier nie przedstawił jednak naukowo w jaki sposób dochodzi do zakażenia.
Jedyne co miał to prowadzona przez siebie statystyka zgonów kobiet po porodach
w dwóch szpitalach. W klinice gdzie lekarze myli ręce śmiertelność kobiet po
porodzie wynosiła 1,2 %, natomiast tam gdzie nie myto rąk 18%. Oczywiście
został przez całe środowisko lekarskie wyśmiany, bo żadne statystyki nie
zastąpią rozległej bibliografii i mnóstwa przypisów na każdej stronie. Nie obroniłby nawet magistra. Zresztą
nawet gdyby coś było na rzeczy, to przecież nikt nie będzie się trudził żeby
myć przez parę minut ręce. Nonsens. Stół został więc tylko lekko ochlapany wodą
i Hanna położyła się na nim.
-Kurwa, niech
on już wreszcie zacznie. Chcę to mieć za sobą - Hanka była zniecierpliwiona tym
całym oczekiwaniem.
– W porządku,
zaczynamy Pani Hanno – rzekł doktor Schnitt – Jakie ma pani ubezpieczenie?
Tylko NFZ, czy jeszcze jakąś dodatkową polisę? - spytał.
- Tylko NFZ,
ale jakie to ma teraz znaczenie? – spytała Hanna
- Ech… - doktor westchną i
pokręcił głową - Siostro? – spojrzał porozumiewawczo na pielęgniarkę, a tej nie
trzeba było nic więcej mówić:
- Doktorze, proszę bez takich
głupich żartów – powiedziała.
- Proszę pani – odparł doktor
dalej lekko się uśmiechając – Proszę się nie martwić. Po prostu chciałem nieco
panią rozluźnić, bo widzę, że jest pani spięta. Jest pani w dobrych rękach,
zrobię wszystko żeby panią wyleczyć.
- Zacznijmy już wreszcie, bo do
wieczora nie wyjdziemy z tej sali – powiedziała Hanna.
- Już zaczynamy – odparł doktor –
Zrobiliśmy w pani domu i okolicy dokładny wywiad środowiskowy i wybraliśmy
najlepszą dla pani metodę znieczulenia.
Po krótkiej chwili ciszy, doktor
kontynuował
– Praktycznie nie pija pani
wódki. Nic dziwnego skoro po 2 kieliszkach robi się pani słabo i zaczyna
wymiotować. A nam przecież chodzi o to, żeby panią odpowiednio znieczulić.
- Co więc pan proponuje doktorze? – zapytała Hanna.
- Specjalnie dobraną mieszankę
whiskey i wermutu z lekką domieszką Fanty i wina. Po kilku szklankach zaliczy
pani szybkiego zgona i nic pani nie poczuje. Nic pani nie będzie także z
dzisiejszego dnia pamiętać – powiedział doktor.
Formalności prawne mamy za sobą, znieczulenie również. Jutro ostatnia część :)
0 komentarze:
Prześlij komentarz