czwartek, 14 kwietnia 2016

Postęp w medycynie. Stulecie chirurgów - Jürgen Thorwald cz. II

Poniżej druga część opowiadania inspirowanego Stuleciem chirurgów:

Chirurg do ostatniej chwili przygotowywał się do operacji. Na drewnianym stole, na którym za chwilę miał rozegrać się dramat, leżały zwłoki jakiegoś człowieka. Prawdopodobnie zapisał swoje ciało ku chwale nauki, albo był bezdomny i zrobił to za niego po śmierci rząd. Lekarz wykonywał na zwłokach cięcia, blokował krwawienie i zaszywał rany. Był tak skupiony na właściwym przećwiczeniu zabiegu, że nie zauważył czekającej już od paru minut Hanky. Dopiero po skończonych ćwiczeniach zauważył jej obecność:

– Dzień dobry, jestem doktor Schnitt, będę miał przyjemność panią operować. - przywitał się krótko.

Następnie polecił pielęgniarkom, aby zabrały zwłoki kobiety i przemyły stół wodą. Stół był koloru czarno-czerwonego i przeżył już niejedną operację i niejedną sekcję zwłok.

Żaden z lekarzy nie uważał za konieczne dokładnie czyścić stół, który zaraz miał się znowu zabrudzić. Kiedyś na jakimś kongresie naukowym pewien lekarz z Węgier - Ignaz Semmelweis stwierdził, że za większość zgonów pacjentów odpowiedzialni są sami lekarze, którzy po przeprowadzonych sekcjach zwłok i innych zabiegach nie myją rąk. Węgier nie przedstawił jednak naukowo w jaki sposób dochodzi do zakażenia. Jedyne co miał to prowadzona przez siebie statystyka zgonów kobiet po porodach w dwóch szpitalach. W klinice gdzie lekarze myli ręce śmiertelność kobiet po porodzie wynosiła 1,2 %, natomiast tam gdzie nie myto rąk 18%. Oczywiście został przez całe środowisko lekarskie wyśmiany, bo żadne statystyki nie zastąpią rozległej bibliografii i mnóstwa przypisów na każdej stronie. Nie obroniłby nawet magistra. Zresztą nawet gdyby coś było na rzeczy, to przecież nikt nie będzie się trudził żeby myć przez parę minut ręce. Nonsens. Stół został więc tylko lekko ochlapany wodą i Hanna położyła się na nim.

-Kurwa, niech on już wreszcie zacznie. Chcę to mieć za sobą - Hanka była zniecierpliwiona tym całym oczekiwaniem.
– W porządku, zaczynamy Pani Hanno – rzekł doktor Schnitt – Jakie ma pani ubezpieczenie? Tylko NFZ, czy jeszcze jakąś dodatkową polisę? - spytał.
- Tylko NFZ, ale jakie to ma teraz znaczenie? – spytała Hanna
- Ech… - doktor westchną i pokręcił głową - Siostro? – spojrzał porozumiewawczo na pielęgniarkę, a tej nie trzeba było nic więcej mówić:



- Doktorze, proszę bez takich głupich żartów – powiedziała.
- Proszę pani – odparł doktor dalej lekko się uśmiechając – Proszę się nie martwić. Po prostu chciałem nieco panią rozluźnić, bo widzę, że jest pani spięta. Jest pani w dobrych rękach, zrobię wszystko żeby panią wyleczyć.
- Zacznijmy już wreszcie, bo do wieczora nie wyjdziemy z tej sali – powiedziała Hanna.
- Już zaczynamy – odparł doktor – Zrobiliśmy w pani domu i okolicy dokładny wywiad środowiskowy i wybraliśmy najlepszą dla pani metodę znieczulenia.

Po krótkiej chwili ciszy, doktor kontynuował

– Praktycznie nie pija pani wódki. Nic dziwnego skoro po 2 kieliszkach robi się pani słabo i zaczyna wymiotować. A nam przecież chodzi o to, żeby panią odpowiednio znieczulić.
- Co więc pan proponuje doktorze? – zapytała Hanna.
- Specjalnie dobraną mieszankę whiskey i wermutu z lekką domieszką Fanty i wina. Po kilku szklankach zaliczy pani szybkiego zgona i nic pani nie poczuje. Nic pani nie będzie także z dzisiejszego dnia pamiętać – powiedział doktor.

Pielęgniarki krzątały się gorączkowo poza zasięgiem wzroku Hanny. Po chwili jedna z nich podeszła do pacjentki ze srebrną tacą, na którym stał cały dzbanek czerwonego napoju i szklanka. Hanna wychyliła parę szklanek tego specjalnego drinka i faktycznie po paru minutach ogarnęła ją błoga senność i znużenie. Zapanowała cisza i ciemność..

Formalności prawne mamy za sobą, znieczulenie również. Jutro ostatnia część :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz