- AAAAAAAA!!!!!!!! BOŻE!!!!!
POMOCY!!!!!
Po całym szpitalu i okolicy roznosił się przeraźliwy krzyk młodej
kobiety operowanej przez doktora. To „znieczulenie” podane przed zabiegiem,
błogi sen spowodowany dużą ilością wypitego alkoholu, skończyło się gdy tylko
doktor Schnitt zatopił skalpel w brzuchu.
- Pani Hanno, proszę wytrzymać!
Czy mam na chwilę przestać? – zapytał się doktor.
- Nie.. – odpowiedziała słabym głosem Hanna – proszę
kontynuować i zakończyć operację tak szybko jak to możliwe.
- Dobrze, zrobię wszystko co w
mojej mocy – odparł doktor i powrócił do przeprowadzania zabiegu.
Hanka zaczęła głośno śpiewać (o
ile pełen bólu krzyk można nazwać śpiewem) swoje ulubione piosenki. Ból nie
zmniejszył się przez to ani trochę, ale Hanna nabrała odwagi i siły, aby
przetrwać te tortury.
- Już dosyć!!!!! Więc proszę
taAAAk.. AAAA!!!, niech każdy tutaj z waAAAAAAAs choć raz zaufa sercu i... Już
dosyć!!!!! AAAAAAAA BOŻE – w tym momencie
doktor wykonał jakiś bolesny ruch skalpelem - Więc proszę taAAAAAk, niech każdy tutaj z waAAAAAAAs
choć raz pokona siłę zła, AAAAUUUU!!! -
- Nie obchodzi Cię, to że ranisz
mnie, Jak to jest, Pozwól mi być tym kim chceEEEEE AUUUUU!!!!, Mam dość, nie
mów mi nic, Pozwól żyć, pozwól mi być (NieEEEEEE!!!!!!), Nie chcę już słuchać
tych kłamstw.! Nieeeeee!!!!!!! –
Śpiewy Hanny trwały już dobre 15
minut. Okoliczni mieszkańcy słyszeli ten pełen bólu i cierpienia krzyk i
zastanawiali się, co się tam się w środku dzieje. Zazwyczaj krzyki operowanych
pacjentów kończyły się po kilkudziesięciu sekundach, a ta kobieta nie milknie
już tyle czasu. To nie jest coś normalnego. Film nagrany przez mieszkańca, na
którym słychać pełen bólu śpiew Hanny, błyskawicznie zdobył popularność w sieci.
- Andrzej, tam mordują kobietę w
tym szpitalu. Jezus Maria, co oni jej robią? – powiedziała do swojego męża jakaś kobieta.
- Tam jest umieralnia, a nie szpital,
idźmy ją ratować póki jeszcze można – powiedział jakiś mężczyzna pijący pod
sklepem niedaleko szpitala.
W komentarzach pod postem na Facebook'u ludzie błyskawicznie zebrali się w dużą grupę i kto tylko był w pobliżu, ruszył
jak najszybciej pod drzwi szpitala. Po pół godziny od rozpoczęcia operacji, pod
szpitalem zebrało się około 100 wściekłych osób, które próbowały dostać się do
środka. Im śpiew Hanny był słabszy z każdą minutą, tym bardziej agresywni byli
ludzie pod szpitalem.
- Ludzie dawać sznura! Lekarz
morderca zawiśnie na tamtym drzewie! – krzyknął jakiś dresik
- Nie dość, że są parszywymi
złodziejami, to jeszcze ludzi mordujo! – krzyczała jakaś licealistka,
- Wszystkie białe płaszcze
zawisną w tej okolicy! – odezwał się jakiś dziadek.
- MORDERCY! MORDERCY! – krzyczał
tłum coraz głośniej.
Drogę do środka zagradzał
10-osobowy oddział ochroniarzy. Wiedzieli, że tłum wejdzie do środka za parę
minut i nic nie będzie w stanie ich powstrzymać. Mieli wprawdzie na wyposażeniu
pałki i paralizatory, ale kto będzie wdawał się w bezowocną walkę z
rozwścieczanym tłumem? Każdy z tych ochroniarzy był na umowie zlecenie za 5 zł godzina.
W pracy nie mieli prawa do chwili odpoczynku, szef opierdalał ich za byle
drobiazg, bez przerwy trzeba było użerać się z roszczeniowymi pacjentami. Nie
widzieli żadnego sensu w narażaniu swojego życia i zdrowia. Trzeba tylko postać
tu jeszcze chwilę, żeby dostać wypłatę i przeżyć do następnego miesiąca.
- Nikt
nie będzie miał do nas pretensji, ich jest o wiele więcej – tak właśnie myślał
każdy z ochroniarzy. Stali więc i stwarzali pozory zapewniania ochrony. Policja
też nic nie zdziała. Na miejsce przybyło dwóch policjantów, którzy wezwali tłum
do rozejścia się. Oczywiście wszyscy ich olali. Wsparcie zostało wezwane, ale
nie przybędzie szybciej niż za godzinę, kiedy będzie już po wszystkim.
- CISZA!! CISZA!! – wrzasnął łysy
mężczyzna w koszulce lokalnego klubu. Wszyscy zamilkli.
Śpiew Hanny przestał być
słyszalny, nikt w tym całym zamieszaniu nie wiedział kiedy to się stało. Czy
ona jeszcze żyje? Zabili ją? Tego było już dla nich za wiele. Po chwili ciszy,
tłum wybuchnął ponownie.
- POWIESIĆ TEGO MORDERCĘ! ŚMIERĆ
ZA ŚMIERĆ! – tłum wzniósł bojowe okrzyki i w jednej chwili wtargnął do środka
szpitala. Ochroniarze zdążyli tylko rozstąpić się na boki unikając stratowania.
Wszyscy pracownicy szpitala i pacjenci zostali dawno ewakuowani tylnym
wyjściem. Tłuszcza otwierała drzwi do każdej sali, rozwalając przy tym co tylko
się dało. Ich wściekłości nic już ni mogło opanować. W końcu ktoś z tłumu
odnalazł szerokie drzwi na pierwszym piętrze, nad którymi był napis SALA
OPERACYJNA.
- Ludzie! Znalazłem! Wszyscy na
pierwsze piętro! – krzyknął jakiś chłopak
Po chwili cześć osób wbiegło na
pierwsze piętro.
- To tutaj! Wchodzimy! – krzyknął
kibol i około 10 osób weszło do sali
operacyjnej.
Doktor Schnitt zmywał akurat
krew ze swojej twarzy i rąk. Operacja trwała ponad godzinę i zakończyła się raczej niezgodnie z planem, tzn. pacjentka przeżyła..
Cały guz został wycięty, krwawienie opanowane i wszystko dokładnie, no w miarę, zaszyte. Najbliższe kilka godzin będzie
decydujące. Hanna wciąż leżała na stole. Zmęczona, ale szczęśliwa, że
przetrwała to piekło i będzie mogła wrócić do swojej rodziny. Pielęgniarki
sprzątały po operacji, wszędzie było pełno krwi. Nikt tutaj nie zdawał sobie
sprawy z zamieszania jakie wywołała ta operacja. Wszyscy byli zadowoleni z
dobrze wykonanej roboty.
Nagle do środka wtargnęła grupa
osób, ośmiu mężczyzn i 2 kobiety.
- JESTEŚ TRUPEM DOKTORKU! –
krzyknął jeden z nich,
- BRAĆ GO! – ktoś zawołał i
wszyscy rzucili się w stronę doktora.
Pielęgniarki z początku
zaskoczone, natychmiast wyciągnęły pałki teleskopowe i ruszyły bronić doktora. Napastnicy nie spodziewali się takiego uzbrojenia personelu szpitala i mieli ze sobą co najwyżej jakieś kije. Wywiązało się małe starcie.
Wszyscy szarpali się i przekrzykiwali.
W międzyczasie, chłopak z długimi
włosami podszedł do Hanny, która leżała naga i zakrwawiona na stole. Zauważył,
że Hanna ma otwarte oczy i mówi coś, ale zbyt cicho, aby tłum ją usłyszał.
Chłopak podszedł bliżej młodej kobiety i zapytał:
– Czy pani żyje?
- Tak. Zostawcie doktora Schnitta, bo to człowiek, który uratował mi życie – odparła Hanna cicho, ale
wyraźnie.
Chłopak zaczął uspokajać całą walczącą grupę.
- Ej! Ta kobieta żyje. Operacja
się udała – powiedział głośno.
- To nie będziemy nikogo wieszać?
- Chyba nie dzisiaj –
odpowiedział ktoś z tłumu.
Ludzie poczuli się zaskoczeni, a
potem zakłopotani, że przeszkodzili lekarzowi i pielęgniarkom w pracy.
Przestali szarpać doktora i pielęgniarki. Zapanowała głupia cisza. Poziom adrenaliny spadł i wtedy okazało się, że dwóch mężczyzn ma połamane ręce od ciosów pałką teleskopową. Doktor Schnitt zaproponował pomoc, ale oni woleli uciec stąd jak najszybciej.
- No już, wypierdalać stąd wszyscy!
Raz, dwa, pięć – odzyskała rezon jedna z pielęgniarek. Tym razem wszyscy
posłuchali jak stado baranków.
Do ludzi powoli dochodziły
informacje, że nikt dzisiaj na drzewie nie zawiśnie. Część rozczarowana, a
część zmieszana wychodziła ze szpitala, który przypominał teraz jedno wielkie
pobojowisko. Wszyscy wrócili do swoich codziennych zajęć.
Hanna wróciła do zdrowia i żyła
ze swoją rodziną długo i szczęśliwie. Wyczyn doktora Schnitta szybko
rozszedł się echem po całym środowisku lekarskim. Pacjenci z podobnymi do Hanny
problemami przyjeżdżali do miejscowego szpitala z całego kraju z nadzieją, że
zostaną wyleczeni. Całe miasto jest dumne ze swojego genialnego doktora. Schnitt jest teraz sławny i bogaty. Tylko po nocach śnią mu się krzyki swoich
pacjentów. Marzy o tym, aby mógł kiedyś operować bez bólu.
KONIEC, znacznie ciekawsze historie (i do tego prawdziwe) w Stuleciu chirurgów.
0 komentarze:
Prześlij komentarz