czwartek, 22 września 2016

Wsi rozpustna, wsi wesoła. Raz w roku w Skiroławkach - Zbigniew Nienacki

"Hej, hej, Skiroławki, kochany kurwidołek".


Wieś zajmuje w naszej kulturze miejsce szczególne. Sławił ją Jan Kochanowski w "Pieśni świętojańskiej o Sobótce" pokazując prowincję jako miejsce bliskie naturze, gdzie żyją ludzie szczęśliwi, pracowici i moralni. Wieś jawi się jako ostoja tradycji i religijności. To miejsce gdzie wszyscy się znają i nawzajem sobie pomagają. Niejeden zapewne powie, że prawdziwa Polska jest tak naprawdę w jakiejś polskiej wsi, w kościele na niedzielnej mszy o 12. W tym pędzącym do granic możliwości świecie, tutaj jest miejsce gdzie można odpocząć i żyć spokojnie. Tak trudno o to w miastach, gdzie w tłumie każdy jest anonimowy i łatwo ulega pokusom. Zresztą sam doświadczyłem tego jak często w Polsce postrzega się wieś. We Wrocławiu facet, od którego wynajmowałem pokój na weekend, autentycznie zachwycał się, że jestem z Lublina (przyzwyczaiłem się, że zazwyczaj ludzie z "Polski A" mają wszystko na wschód od Wisły za jedną wielką wiochę). Podkreślał, że tam ludzie są jeszcze normalni, kierują się moralnością i nie są dotknięci tymi wszystkimi zgniłymi nowinkami jak w Warszawie i innych dużych miastach.




Jednak czy taki obraz ma coś wspólnego z rzeczywistością, czy jest tylko mitem, w który ludzie chcieliby wierzyć? Być może prościej jest w coś takiego wierzyć zamiast bardziej zgłębić temat. Przecież równie dobrze można stworzyć inny obraz wsi, obecny czasami w niektórych horrorach. Miejsca, które jest na uboczu wszystkiego, gdzie nie dochodzą najnowsze obyczaje, a ostoja tradycji jest w istocie bastionem zacofania i kołtuństwa. Gdzie żyją ludzie ograniczeni, prymitywni i pełni obłudy. Nie ma żadnej prywatności, każdy wie o sobie wszystko, a główną rozrywką jest picie pod sklepem, plotkowanie i osądzanie innych (przy tym samemu uważając się za papieża lub Matkę Teresę z Kalkuty).

"Wszystkie kobiety mają takie same, tyle, że niektóre są lepiej umyte."

Obraz wsi spokojnej i wesołej, a zarazem grzesznej i przerażającej został przedstawiony w książce Raz w roku w Skiroławkach Zbigniewa Nienackiego. Autor jest niektórym zapewne znany z książek o przygodach Pana Samochodzika, skierowanych do dzieci młodzieży. Coś tam chyba i ja kiedyś czytałem w podstawówce, ale zdążyłem już o tym zapomnieć. W każdym razie książka nie jest adresowana do młodszego czytelnika, a w szczególności nie jest dla tych co zakrywają oczy przy scenach łóżkowych podczas oglądania filmów. Książka jest pełna seksu i erotyki. Seks romantyczny, prymitywny, w każdej pozycji, każdy z każdym i przy każdej okazji. Autor opisuje wszystko bardzo wizualnym językiem, podobnym do tego, którego używał Mario Puzo do opisania sceny miłosnej pomiędzy Sonnym Corleone a jego kochanką w Ojcu chrzestnym. Kiedy książka została wydana (początek lat 80) wywołała niemały skandal. Dzisiaj raczej nie robi już takiego wrażenia na zwykłym czytelniku jak kiedyś, chociaż dalej wydaje mi się, że seks jest w literaturze traktowany dość wstrzemięźliwie. Mężczyźni bez przerwy przecież myślą o seksie, a kobiety jeszcze częściej, więc dlaczego w tych wszystkich romansidłach spycha się go na dalszy plan? Sukces 50 twarzy Greya nie może być przypadkiem, bo niezależnie od tego jak beznadziejna jest to książka (nie czytałem, więc opieram się na opiniach znajomych), dostrzegła pewną niszę na rynku.

"Doktor Niegłowicz musi upokorzyć kobietę zanim w nią wejdzie."
Akcja powieści jest podzielona na pory roku, co jest niewątpliwie nawiązaniem do Chłopów Władysława Reymonta. Podobnie jak w tamtej powieści, nie ma jednego głównego bohatera. W każdym rozdziale opisane są wydarzenia z życia innego mieszkańca Skiroławek, bądź porusza się pewne zagadnienie. Raz w roku w Skiroławkach pokazuje perypetie zarówno prostych chłopów, gospodyń wiejskich, jak i malarza, pisarza oraz doktora. W szczególności postać doktora - Jana Krystiana Niegłowicza wyróżnia się na tle innych bohaterów. Przeczytałem w jakiejś innej recenzji, że Zbigniew Nienacki przeniósł na tego bohatera wiele swoich cech charakteru i poglądów na życie* (sam mieszkał w podobnej mazurskiej wsi). Każda akcja z doktorem jest często jedynie pretekstem do przekazania swojej wizji świata i innych przemyśleń. Raz zabawnych, raz poważnych, na pewno takich, z którymi nieraz mogłem się zgodzić (zapisałem sobie zresztą wiele cytatów). Jest to postać, która budzi sympatię i kieruje się w życiu pozytywnymi wartościami, przede wszystkim sprawiedliwością. Przy tym doktor Niegłowicz jest inteligenty i trafnie postrzega rzeczywistość. Pozostali bohaterowie (może poza księdzem proboszczem) nie są już tak kryształowi. Nie ma chyba grzechów głównych, których nie dopuszczają się mieszkańcy Skiroławek. Chciwość, zawiść, zdrady małżeńskie, pijaństwo, rozpusta, to wszystko nie jest im obce. Raz w roku w Skiroławkach można poniekąd nazwać studium wiejskiej patologii, aczkolwiek nie skupia się wyłącznie na niej. Fakt, że w powieści jest jej więcej, ale w normalnym życiu tak samo rzuca się w oczy, podczas gdy dobrzy i uczciwi ludzie żyją w cieniu.

"Sam wybierz między prawem i sprawiedliwością. Prawo jest w książkach, a sprawiedliwość zawiesiła konopny sznur na konarze."

Autor porusza również we wspomnieniach trudną historię Mazur po II Wojnie Światowej. Mieszkańcy tych terenów czuli swoją odrębność, nie byli ani Niemcami, ani Polakami. Bywało, że jeden sąsiad walczył w Wehrmachcie, a drugi był partyzantem organizacji podziemnych. Gdy przyszli żołnierze radzieccy kobiety były masowo gwałcone, a mężczyźni zabijani. W ZSRR nie zadali sobie trudu badania przynależności etnicznej mieszkańców Skiroławek. Każdy mieszkający na terenie Rzeszy był dla nich Niemcem, którym należało gardzić. Wojna czyniła z ludzi morderców, którzy tracili wszelkie wartości moralne. Człowiek mógł zabić dla zwykłej kromki chleba. Zakończenie wojny nie przyniosło wcale spokoju. Podczas gdy wielu "Niemców" wysiedlono, na ich miejsce sprowadzono ludzi z innych, często odległych krańców Polski. Powstawały konflikty pomiędzy miejscowymi, a nowo przybyłymi, którzy nie mieli duchowego związku ze swoim nowym miejscem zamieszkania. Wszędzie grasowały bandy rabusiów i szabrowników. Prawo nie istniało, a ludzie wymierzali sprawiedliwość na własną rękę. Prawdziwy Dziki Zachód, bardzo dosadnie przedstawiony w filmie Róża Wojciecha Smarzowskiego. 

"W otaczającej rzeczywistości ten zawsze tryumfował, kto potrafił przekonać innych ludzi do swej artystycznej prawdy."

Powyższa gwiazdka przy zdaniu o autorze Zbigniewie Nienackim nie jest przypadkowa. Poza tym, że był świetnym pisarzem, był też współpracownikiem służby bezpieczeństwa, utrwalającym z pełnym przekonaniem władzę ludową, ojcem zostawiającym rodzinę, aby robić karierę, wieloletnim członkiem ORMO, PZPR, a także członkiem Państwowej Rady Ocalenia Narodowego popierającej Stan Wojenny. Z pewnością wielu nie nazwałoby go przyzwoitym człowiekiem. Co innego jednak prawda rzeczywista, a co innego "prawda artystyczna". Tę teorię Nienacki przemycił do Raz w roku w Skiroławkach w osobie mieszkańca wsi, pisarza Nepomucena Lubińskiego. On bowiem ile razy w życiu posługiwał się kłamstwem, tworzył historie niemające nic wspólnego z rzeczywistością, tyle razy miał w życiu powodzenie. W innym przypadku spotykał się z odrzuceniem lub brakiem zainteresowania. Dla pisarza, którym był także Nienacki, jest to zawodowe samobójstwo. Być może także Nienacki wyszedł z podobnego założenia i przedstawiał się z lepszej strony niż był w rzeczywistości. Usprawiedliwiał swoje postępowanie, widział w tym jakiś cel. Przy okazji książek o Panu Samochodziku, także przyznał, iż ten godny naśladowania bohater to w istocie on sam. Niezależnie od tego jakim człowiekiem w rzeczywistości był Zbigniew Nienacki, jego bohaterowie będą stanowili wzór dobrego człowieka jeszcze długo, pomimo, że autor, który ich wymyślił, już dawno nie żyje.
 
Kłobuk siedzący na płocie

Raz w roku w Skiroławkach to świetna powieść obyczajowa i studium osobowości człowieka. Zawiera wiele mądrych przemyśleń na różne tematy. Jest także wątek kryminalny, związany z seryjnym mordercą zabijającym kobiety we wsi. Pojawiają się również odniesienia do wierzeń ludowych, przede wszystkim do mitycznej postaci Kłobuka, złego ducha, zapewniającego jednak gospodarzom szczęście (fakt, że kosztem innych). Naprawdę ciężko napisać o wszystkim co ta powieść ma do zaoferowania. Szkoda, że ani w momencie wydania, ani dzisiaj nie doczekała się należytego uznania. Książka nie jest łatwa do zdobycia, od ponad 30 lat chyba nikt jej jeszcze ponownie nie wydał. Na szczęście dla chcącego nic trudnego, a uważam, że jak najbardziej warto.

1 komentarz: