wtorek, 24 listopada 2015

Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy?

W ostatnich latach znamy to aż za dobrze. Miliony Polaków wyemigrowało za granicę, głównie do Wielkiej Brytanii, w poszukiwaniu lepszego życia. Każdy z nas posiada wśród rodziny lub znajomych kogoś, kto wyjechał lub zastanawia się nad wyjazdem. Ostatnia fala imigrantów z biednych krajów Azji i Afryki również ma przede wszytskim podłoże ekonomiczne. Ludzie ciągną tam gdzie mogą żyć na godnym poziomie. Dla każdego oznacza to co innego. Z pewnością jakimś minimum jest możliwość zaspokojenia podstawowych potrzeb bytowych, społecznych, kulturalnych plus ewentualnie możliwość odłożenia czegoś na przyszłość. Krótko ujmując, pracować uczciwie i nie martwić się o jutro.
„Żyjemy w świecie, w którym panuje nierówność i zróżnicowanie. Można go podzielić na trzy kategorie państw: takie, w których wydaje się mnóstwo pieniędzy na odchudzanie; takie, w których ludzie jedzą żeby żyć, i takie, gdzie ludzie nie wiedzą, skąd zdobyć następny posiłek.”
Dlaczego nie w każdym kraju żyje się tak samo dostatnio? Odpowiedź znajdziemy w pracy David'a S. Landes'a, profesora historii na Uniwersytecie Harvarda. Tytuł książki to „Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy”. Tematem „Bogactwa i nędzy narodów” jest próba odpowiedzi na kilka interesujących pytań. Dlaczego jedne kraje są bogate, a drugie biedne? Dlaczego za wykonywanie tego samego zajęcia w jednym kraju żyjesz dostatnio, a w drugim ledwo ci starcza na przeżycie? Dlaczego mamy „bogatą północ” i „biedne południe”? Ekonomiści zajmują się tym problemem nie od dziś. Według mnie na pewno nie można wszystkiego sprowadzić do pracowitości jednych narodów i lenistwa innych (według teorii liberalnych), ani do wyzysku klasy wyższej wobec klasy niższej (teorie lewicowe). Postaram się pokrótce przedstawić jak widzi powyższe kwestie  Landes.
„Dziś już wiemy, że tam gdzie własność  znajduje się w niepewnej sytuacji, ginie przedsiębiorczość, a rozwój ulega zahamowaniu.”
Książka przedstawia dzieje świata z punktu widzenia jego gospodarczego rozwoju. Rozwój cywilizacji, nauki i techniki, a przez to rozwój gospodarki, nie postępował równomiernie we wszystkich państwach. Był zależny od wielu czynników, z ważniejszych wymieniając chociażby: klimat, położenie, religię, mentalność, czynniki zewnętrzne. Ostatecznie w tym cywilizacyjnym wyścigu na czoło wysunęła się Europa. Ostatnie tysiąc lat to bezsprzecznie okres dominacji naszego kontynentu. To z krajów europejskich wywodziło się większość najwybitniejszych naukowców, artystów, filozofów. To Europejczycy skolonizowali cały świat, oni i ich potomkowie nadali mu w dużej mierze dzisiejszy kształt.
„Najlepszym sposobem na zrozumienie problemu jest zadanie pytania: W jaki sposób bogate kraje stały się aż tak bogate? Dlaczego biedne kraje są aż tak biedne? Dlaczego Europa (Zachód) stanęła na czele tych, którzy zmieniają świat?”
Kiedy Europa zaczęła odskakiwać reszcie świata? Grunt został przygotowany już w starożytności w czasach demokracji ateńskiej i Republiki Rzymskiej. Obywatele mieli gwarantowane przez państwo pewne prawa, szanowano ich podmiotowość, a w zamian oni czuli się odpowiedzialni za swoją wspólnotę. Łatwiej jest o rozwój kiedy człowiek wie, że to na co pracuje nie zostanie mu zabrane. W despotiach wschodu, z Persją na czele, gdzie władza opierała się na strachu i wyzysku, mieszkańcy zamiast o bogaceniu się musieli myśleć o tym, jak przeżyć kolejny dzień. Oczywiście bywały różne czasy na Starym Kontynencie, ale wolnościowe idee przez wieki stały się częścią europejskiej tożsamości. Potem nastało Chrześcijaństwo, które także ograniczyło despotyczne zapędy władców. Za despotów nikt nie umiera.
„Zachodnie chrześcijaństwo zdobyło się na potępienie ambicji ziemskich władców. W sposób  pośredni chroniło to własność prywatną. Ziemscy władcy nie mogli sobie dowolnie poczynać, a nawet Kościół, zastępstwo Boga na Ziemi, nie mógł lekceważyć praw i zabierać tego co chciał.”
Po pierwsze więc mentalność, a po drugie stabilność. Kiedy Europa poradziła sobie z zagrożeniami zewnętrznym (Awarowie, Wikingowie, Arabowie, Mongołowie), a nawet sama zaczęła przechodzić do ofensywy (Rekonkwista, Krucjaty) nic już nie stało na przeszkodzie na drodze do swobodnego rozwoju. Zaraz się niektórzy zapytają, jakiego rozwoju? W średniowieczu? Co by jednak nie mówić, w tym okresie rewolucja gospodarcza stała się faktem. To wtedy znaleziono nowe zastosowania dla energii, a z tym nastąpił przyrost pracy. Zastosowano nowe techniki uprawy roli (trójpolówka), narzędzia, zwierzęta, co pozwoliło na zwiększenie produkcji żywności. Wraz ze stopniowym upadkiem systemu feudalnego następowały migracje ludności do miast, co stworzyło zalążki pracy nakładczej i upadku monopolu cechów. Wreszcie to wtedy wynaleziono bądź udoskonalono takie wynalazki jak: koło wodne, okulary, zegar mechaniczny, druk i proch strzelniczy. Autor wyjątkowo trafnie opisuje szczegółowo wielkie znaczenie tych wynalazków. Bez okularów nie powstałyby skomplikowane urządzenia nawigacyjne, mechanizm zegarów i kół wodnych stanowiły później podstawę do budowy innych maszyn. Przede wszystkim jednak czas stał się czymś mierzalnym. Człowiek wreszcie mógł zacząć funkcjonować w oparciu o czas odmierzany przez maszynę, a nie zjawiska przyrodnicze, co umożliwiło poprawę dyscypliny pracy.
„Naturalna ciekawość świata, kolonie i rozwój naukowy”
W średniowiecznej Europie prężnie zaczęły działać ośrodki akademickie. Wymianie poglądów sprzyjał wspólny język łaciński. Profesorowie i studenci podróżowali po całym kontynencie przenosząc ze sobą nowe myśli i idee. Druk upowszechnił wiedzę, a przede wszystkim umożliwił jej utrwalenie dla przyszłych pokoleń. Każde przyszłe odkrycie lub wynalazek były możliwe dzięki wiedzy skumulowanej w już wydanych publikacjach. Do tego wszystkiego dochodziła naturalna ciekawość świata człowieka i ambicje europejskich władców. Od wieków wśród ludzi krążyły opowieści o mitycznych krainach pełnych złota. Do Europy przez kupców arabskich docierały niezwykłe towary z Bliskiego Wschodu, Indii i Chin. Zbyt długo te krainy czekały na odkrycie. Wraz z postępem technicznym w dziedzinie żeglugi i nawigacji, dalekie wyprawy stały się możliwe. Pierwsi wyruszyli Portugalczycy i Hiszpanie, następnie Holendrzy, Francuzi i Anglicy. Nie każdy kraj wyniósł z odkryć Nowego Świata tyle samo. Jedni skupiali się na rabunkowej eksploatacji dającej chwilowe zyski (np. Hiszpania) inni stawiali na handel (Anglia, Holandia). Łatwy zysk przeciwko ciężkiej pracy, czas pokazał kto lepiej na tym wyszedł. Przy temacie kolonii nie można pominąć tematu niewolnictwa. Autor próbuje odpowiedzieć na pytanie: czy kraje Europy zawdzięczają swoje bogactwo dzięki niewolnictwu? Jeżeli tak to w jakim stopniu?
„Gdy nic Europejczykom nie zagrażało mogli zacząć się rozwijać, zobaczyli, że są silniejsi od innych”
Kilka wieków stopniowego rozwoju doprowadziło w końcu do rewolucji przemysłowej, która wywróciła do góry nogami dotychczas znany świat. Nawarstwienie wiedzy i umiejętności w końcu doprowadziły do przełomu. Maszyny zaczęły zastępować siłę ludzkich mięśni, człowiek zaczął wykorzystywać świadomie energię nieożywioną do własnych celów. Nastąpił szybki wzrost wydajności, a wraz z nim dochodu na osobę. Po raz pierwszy zarówno gospodarka jak i nauka rozwijały się wystarczająco szybko, by zapewnić nieustanny dopływ nowych ulepszeń. Od tego momentu rozwój uległ znacznemu przyspieszeniu. Kto był na fali stawał się bogatszy, kto się na nią nie załapał, stawał się jeszcze biedniejszy. 
Dlaczego do Rewolucji Przemysłowej doszło w Wielkiej Brytanii a nie np. w Chinach? Nie mniej ciekawe od opisania przyczyn sukcesu Europy jest opisanie przyczyn porażki pozostałych cywilizacji. Ludy indiańskie w Ameryce, czy plemiona Afryki, z wielu przyczyn nigdy nie osiągnęły wysokiego potencjału rozwoju. Nie można tego jednak powiedzieć o świecie arabskim, Indiach i Chinach. W poszczególnych etapach historii świata to one były na czele rozwoju, chwilami dość znacząco przed Europą. A jednak w pewnym momencie zatrzymały się w rozwoju i zostały podbite lub podporządkowane krajom europejskim. Tak w dużym skrócie przyczyny leżą głównie w różnicach spowodowanych religią i polityką władców. Złoty wiek islamu skończył się kiedy do głosu zaczęły dochodzić bardziej konserwatywne odłamy, które wyżej niż rozwój człowieka stawiały ścisłe posłuszeństwo Allahowi. Nastąpił zastój kulturowy, a kto stoi w miejscu ten się w końcu cofa. Po co szukać różnych rozwiązań, skoro na wszystko odpowiedzią jest Koran? Z kolei w Chinach, w których wiele wynalazków powstało zanim te pojawiły się w Europie, problemem była polityka władców, którzy nie sprzyjali innowacyjności. Konfucjanizm panujący w Chinach ostrożnie podchodził do nowinek, które równie dobrze mogły być pożyteczne państwu, jak i mogły być zagrożeniem dla władcy. Bezpieczniej było patrzeć na nie podejrzliwym okiem. Poza tym wiedza nie była nigdzie zapisywana, nie istniała społeczność akademicka jak w Europie, dlatego często zdarzało się tak, że wynalazki i odkrycia były zapominane na wiele lat i potem były odkrywane ponownie. Do porażki Chin i Indii przyczyniła się ponadto poczucie wyższości ich władców wobec europejskich przybyszów i niechęć do wprowadzania reform. Wydaje się, że Chiny odrobiły już lekcję z przeszłości i powoli dołączają do grona państw potężnych i bogatych.
Krótko podsumowując, przepis na bogactwo kraju wydaje się prosty. Trzeba stawiać na innowacyjne rozwiązania, które potem można sprzedać. To co może zrobić każdy nigdy nie będzie warte tyle co mogą zrobić nieliczni. Przede wszystkim jednak ważna jest produktywność. Teoretycznie jest wielu informatyków na świecie, ale jeden poradzi sobie z problemem w godzinę, a inny w dwa dni. W jednej fabryce w tydzień skręcą 100 a w innej 500 samochodów. Innowacyjność + produktywność = bogactwo. Takie różnice mierzone w skali całego kraju, na przestrzeni wielu lat, stanowią podstawę bogactwa kraju. Wszystko osiągane ciężką pracą, kosztem wielu wyrzeczeń. Na koniec cytat z książki, jakże prawdziwy:

"Żyjemy w epoce deserów. Chcemy, żeby wszystko było słodkie, zbyt wielu z nas pracuje, żeby żyć, a żyje po to, by być szczęśliwymi. Nic w tym zdrożnego, tylko że taka postawa nie sprzyja wysokiej produktywności. Chcecie ją osiągnąć? Powinniście więc żyć po to, by pracować, a szczęście uzyskiwać jak produkt uboczny."