niedziela, 24 września 2017

Koralina: książka vs film

Koralina jest książką dla dzieci opowiadająca historię małej dziewczynki, która wraz z rodzicami przeprowadza się do starego domu. Nowe otoczenie, nowa szkoła, nowi sąsiedzi. Ot wydawałoby się zwyczajna książka dla najmłodszych, pełna perypetii dotyczących konieczności dostosowania się do nowej sytuacji. Jednak stara rezydencja skrywa mroczny sekret: małe drzwi prowadzące do innego świata, zamieszkanego przez wiedźmę.

Spokojnie można powiedzieć, że Koralina jest horrorem dla dzieci. Mroczna historia napisana dość prosto i zwięźle, przyprawia o ciarki. Główna bohaterka musi stoczyć walkę ze światem iluzji i mroku aby ochronić swoją rodzinę. Cała historia od początku do końca owiana jest mgłą tajemnicy.

Wiele osób zarzuca książce Gaiman'a, że akcja i opisy nie są rozbudowane, a główna bohaterka jest nudna i płaska. Nie ma żadnych deskrypcji, przestojów, słowem żadnych "dodatków". Przeskakujemy od wydarzenia do wydarzenia, a Koralina biega to tu, to tam i krzyczy: "Chcę być odkrywcą.". Tego typu twierdzenia na ogół poprzedzają zdanie: Dobrze, że istnieje ekranizacja, jest dużo lepsza.

Nie sądzę, aby ta opinia była w porządku wobec książki.

Przede wszystkim, historia skierowana jest do dzieci. Oczekiwanie złożonej fabuły i hiper rozbudowanych charakterów jest moim zdaniem nieco dziwne. Koralina jest najprawdopodobniej uczennicą szkoły podstawowej. Szuka typowo dziecięcych przygód, jest ciekawa świata i otoczenia. Autor przedstawia wszystko jej oczami, dlatego rzeczywistość wydaje się być tak prosta.

Po drugie, jak powszechnie wiadomo, brak rozwlekłych opisów czyni akcję bardziej dynamiczną. Co jednak jeśli opisów nie ma prawie wcale? Odpowiedzią jest nasza wyobraźnia. Każdą postać i każde miejsce możemy stworzyć sami. Dzięki temu w pełni odczujemy piękno i magię książki. Ponadto każdy będzie przeżywał historię na swój sposób. Dla przykładu, gdy bohater idzie przez las, każdy z nas wyobrazi sobie to inaczej. Jesienny las, pełen soczysto-zielonych liści, las bukowy czy świerkowy. Nasza wyobraźnia czyni historię bliższą nam. W dobie przesytu drażniąco szczegółowych opisów, Gaiman pozostawia ogromne pole do popisu wyobraźni. Za to właśnie cenię Koralinę.

Jeśli chodzi o adaptację filmową Henry'ego Selicka, to jest ona bezsprzecznie magiczna. Już sam fakt, że film nie jest zrobiony komputerowo, ale za pomocą poruszających się lalek zasługuje na podziw. Twórcy filmu zadbali o każdy nawet najdrobniejszy szczegół, a sam reżyser ukrył wiele symboli i ciekawostek pośród rekwizytów. Nawet spinka Koraliny niesie w sobie pewną symbolikę. Wszystko po to, aby nadać historii jak największą głębie i przypodobać się widzom. Pod tym względem można powiedzieć, że film odniósł stuprocentowy sukces. Fani na całym świecie doszukują się kolejnych zakamuflowanych podpowiedzi i wymyślają miliony teorii.

Idealnie dopasowana muzyka, świetne tło i kolory idealnie harmonizują z barwnymi i dopracowanymi postaciami. W filmie również pokazano Koralinę jako dziewczynkę pełną energii z mocnym charakterem.Wszystko to sprawia, że film idealnie ukazuje historię Gaiman'a i uzupełnia wszystko to czego autor nie dopowiedział.

Osobiście uważam, że film pokazuje moc i siłę wyobraźni. Selick pokazał swoją wersje Koraliny. Pokazał jak wyobraźnia ożywia historię zapisaną na kartach książki. Myślę że to najlepszy dowód na siłę wyobraźni.

Reasumując, zarówno książka jak i film są godne uwagi  i zdecydowanie zaliczają się do udanych dzieł.

Tuzi



Zdjęcie:
http://ecsmedia.pl

czwartek, 10 sierpnia 2017

Przystanek Woodstock - wrażenia




Uff, dopiero parę dni po zakończeniu Przystanku Woodstock jestem na tyle wypoczęty, że jestem w stanie napisać parę słów. Woodstock to coś więcej niż tylko muzyka, chociaż niewątpliwie stanowi ona o istocie festiwalu. Tym razem nie napiszę ani słowa o muzyce, moje wrażenia odnośnie występów będą w kolejnym wpisie. Dzisiaj podzielę się wyłącznie wrażeniami kogoś kto pojechał na Woodstock pierwszy raz, czyli oczekiwania, oczarowania, rozczarowania i łamanie stereotypów. Miałem to szczęście, że pojechałem z ludźmi, którzy byli już na festiwalu nieraz. W tym miejscu jeszcze raz dziękuję za pomoc we właściwym odnalezieniu się w nowej rzeczywistości 😊

Dojazd z Lublina do Kostrzyna zajął nam ok 10 godzin, z czego godzinę spędziliśmy w Warszawie, a około dwóch godzin przed samym wjazdem do Kostrzyna, gdzie porobiły się ogromne korki. Ogólnie podróż Autostradą Wolności A2 jest całkiem przyjemna. Niech żyje Słońce Peru! Niech żyje najbogatszy Polak! 😉 Jedyny minus to dość wysoki koszt, który jednak rozłożony na kilku pasażerów dało radę przeżyć. Po zjeździe z autostrady musieliśmy zatankować na --uwaga reklama— stacji benzynowej Grupy Pieprzyk. Moc, jakoś, zysk! Nowy właściciel! –koniec reklamy— Ostatnie kilometry to jak już wspomniałem stanie w korkach i podziwianie pięknego lubuskiego krajobrazu. Ciekawe widoki potrafią z nawiązką wynagrodzić mniejszą niż na autostradzie prędkość. Jeszcze tylko zaparkować ze 2 kilometry od pola namiotowego i można dźwigać klamoty na teren festiwalu.

Dotarliśmy na miejsce już po zapadnięciu zmroku, ale od razu dało się dostrzec ogrom tego miejsca. Kilka scen, setki stoisk z piwem i jedzeniem, dziesiątki tysięcy namiotów, wszędzie nieprzebrany tłum. dawno nie widziałem tylu ludzi w jednym miejscu. W dodatku właściwie wszyscy są pod wpływem alkoholu, wielu do ciebie zagaduje i czegoś chce. O dziwo pomimo wielkiego ruchu nie ma u nikogo śladów agresji. Niewątpliwie jednak pierwsze parę godzin, a nawet cały dzień to wyluzowywanie się ze stresów dnia codziennego.

Chociaż organizatorzy festiwalu zapewniają wystarczająco dużo atrakcji, to jednak uczestnicy oddolnie zapewniają kolejne. Na polu namiotowym tworzą się swoiste wioski, często charakterystycznie otaśmowane, oflagowane i w inny sposób zwracające na siebie uwagę. W jednej organizują imprezę z DJem, w drugiej można spróbować woodstockowej shishy, w jeszcze innej pograć w planszówki lub zwyczajnie pogadać i napić się z ludźmi.

Swoje namioty rozkładają różne organizacje, od Greenpeace, Rzecznika Praw Obywatelskich, organizacje niepełnosprawnych, po szkoły tańca, podróżników i studenckie koła naukowe. W każdym odbywają się warsztaty, wykłady i rozmowy z ciekawymi ludźmi. Można wziąć udział w runmagedonie, wyścigu kolarskim i meczach piłkarskich. Swój większy namiot nazwany Przystankiem Jezus rozstawili także księża. Nie sposób wszędzie zajść, każdy bez problemu znajdzie coś dla siebie.

Jeżeli pokusić się o jakąś ogólną charakterystykę uczestników Woodstocku to w większości są to na oko ludzie w wieku 18-25 lat, chociaż nie brakuje też tych starszych. Uczniowie, studenci, bezrobotni, pracownicy fizyczni i umysłowi, nawet ci na wyższych stanowiskach. Wszyscy przyjechali, aby chociaż na parę dni oderwać się od szarej rzeczywistości. Dużo przebiera się w różne stroje, farbuje sobie włosy i w inny sposób pozytywnie się wyróżnia. Jak już wspomniałem panuje atmosfera luzu i uśmiechu. Sztywniaki muszą szybko dostosować się do rzeczywistości albo wykazać się wyrozumiałością. Nie ma żadnej agresji, ani przez chwilę nie czułem się zagrożony, czego nie można powiedzieć chociażby o imprezach typu dni miasta, czy nawet biletowane koncerty na stadionach. Nikt się nie przepycha, wszyscy czekają zgodnie w długich kolejkach do kibla i po jedzenie, dzielą się jedzeniem i używkami. Oczywiście żeby nie robić z Woodstock jakiegoś spędu kółka różańcowego. Wielu potrafi być irytujących, głośnych, czasem na granicy chamstwa, ale wynika to raczej z chwilowego zapomnienia,
a nie świadomego działania.


Jeżeli chodzi o otoczkę polityczno-światopoglądową to hasła są niezmienne od lat. Miłość, przyjaźń, tolerancja, wolność jednostki i wszystko co jest z nimi związane. Nie ma żadnej agitacji na rzecz jakiejkolwiek partii, poglądów, chociaż w świetle ostatnich wydarzeń daje się odczuć, że partia Kaczora nie jest tu uwielbiana. Wydaje mi się, że każdy kto potrafi samodzielnie myśleć i nie daje się prowadzić za rękę demagogom odnajdzie się na Woodstocku bardzo dobrze. Ludzie mają różne poglądy, jest miejsce na dyskusję, ale nie na obrażanie i pogardę. Oczywiście kto chce się jedynie dobrze bawić bez sporów światopoglądowych również może to robić. Media robią niestety wiele złego swoimi kłamstwami. Czytając niektóre artykuły (zarówno pochwalne jak i negatywne) odnoszę wrażenie, że chyba mówimy o innym festiwalu.

Jeżeli słyszałeś o brudzie na festiwalu to jest w tym sporo prawdy. Toalet jest za mało, są zbyt rzadko czyszczone i opróżniane. Przez to nierzadko ludzie załatwiają się gdzieś na terenie festiwalu. Na szczęście stali bywalcy wiedzą gdzie i o której porze chodzić żeby było i czysto i komfortowo 😊 Wszędzie jest dużo śmieci, zwłaszcza aluminiowych puszek po piwie, z których miejscami tworzy się nawet swoisty dywan. Ludzie starają się grupować śmieci w workach przy namiotach, problem w tym, ze nie ma za bardzo kontenerów, gdzie można je wyrzucić. Dbanie o higienę jest jak najbardziej możliwe, chociaż jeżeli ktoś chce wziąć ciepły prysznic musi odstać swoje w długich kolejkach. Rozwiązaniem jest mycie się pod zimnymi kranami, kolejki praktycznie żadne, a umyć się można w całości bez problemów. Powyższe rzeczy stanowią pewną niedogodność, chociaż większość raczej przyjeżdżając tutaj wie czego się spodziewać, przez co łatwiej przygotować się psychicznie.

Zwolennicy Przystanku Woodstock mówią, że na ten festiwal się wraca. Niewątpliwie znaczna część uczestników przyjechała kolejny raz. Osobiście nie powiem, że na 100% tam jeszcze wrócę, ale na bank nie żałuję, że przyjechałem. Może o 10 lat za późno, ale lepiej późno niż wcale 😊

wtorek, 1 sierpnia 2017

Powstanie Warszawskie

Dzisiaj kolejna rocznica przegranego Powstania Warszawskiego, w wyniku którego zginęło ponad 200 tys. Polaków, wypędzono kilkaset tysięcy, a samo miasto zrównano z ziemią. Przykład nieudolności i krótkowzroczności dowództwa Armii Krajowej, braku dbałości o ludzkie życie i polskie dziedzictwo materialne. Jednocześnie jednak świadectwo wielkiej odwagi jego uczestników, zarówno czynnych - żołnierzy AK, jak i biernych - cywili. Odwiedzając w tamtym roku kolejny raz Muzeum Powstania Warszawskiego i tak złagodziłem mimo wszystko swoje nastawienie. Zbrodnie niemieckie oraz narodów wchodzących w skład niemieckich sił (Ukraińcy, Azerowie, Łotysze, Rosjanie) przekraczają wszelkie granice wyobraźni i były przykładem zezwierzęcenia tamtych ludzi (szczególnie rzeź Woli, gdzie zabito za jednym razem nawet 65 tys. ludzi, prawdopodobnie największa zbrodnia popełniona w czasie II WŚ i największe jednorazowe ludobójstwo na Polakach). Mimo wszystko przez 5 lat okupacji dowództwo AK doskonale wiedziało, do czego zdolni byli okupanci i czym groziło jawne starcie.


O 17 po raz kolejny zawyją syreny. Przypominają mi za każdym razem, że 1 sierpnia 1944 r. ktoś podjął decyzję, od której nie było już odwrotu. Żołnierze przystąpili do wykonania rozkazu i zaatakowali niemieckie posterunki, chociaż szanse były od początku żadne. Nie ma nic złego w walce do ostatniej kropli krwi, gdy człowiek nie ma przed sobą żadnej innej alternatywy. Wtedy jednak setki tysięcy istnień ludzkich zostało poświęconych w imię rzekomego honoru. Poświęcono ludzi, którzy byli wartościowi w naszym społeczeństwie, których potem zabrakło, gdy do Polski dobrał się komunizm.


Na temat zasadności Powstania Warszawskiego przez lata nie można było podjąć swobodnej dyskusji. Komuniści najpierw przedstawiali żołnierzy AK jako bandytów, potem w najlepszym razie przemilczali ich zasługi. Po upadku komuny próbowano niejako nadrobić stracony czas i bezkrytycznie gloryfikowano zarówno sam akt walki jak i jego dowódców. Dopiero od niedawna możliwa jest w miarę sensowna dyskusja. Dużo dało wydanie książki Piotra Zychowicza Obłęd 44. Czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi wywołując powstanie warszawskie. Autor wcale nie odkrył Ameryki, przypomniał m. in. stare teksty Józefa Mackiewicza, Stanisława Cata-Mackiewicza i Jana Ciechanowskiego, które kiedyś nie były wystarczająco "ku pokrzepieniu serc".

Leopold Okulicki - jeden z decyzyjnych wybuchu powstania, później sam ofiara bestialstwa sowietów.
 
Poniżej przytaczam dwa przykładowe teksty, które są warte przeczytania i wyciągnięcia właściwych wniosków.

http://niezalezna.pl/57954-tak-o-powstaniu-warszawskim-nikt-nie-napisal-malo-znany-tekst-jozefa-mackiewicza

http://jedyniesluszne.blox.pl/2007/08/My-dzieci-wojny.html

Cześć i chwała bohaterom, oby nikt za naszego życia nie musiał przeżyć tych wszystkich okropności co oni wtedy.

piątek, 28 lipca 2017

IX spotkanie "Czytaj i pij" i kilka słów o Pani Bovary.

To już rok odkąd zaczęły się spotkania "Czytaj i pij". Dopiero co robiłem pierwsze spotkanie, na którym rozmawialiśmy o Mistrzu i Małgorzacie, a od tego czasu odbyło się już dziewięć. Nie czas jednak na podsumowania. Jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Najtrudniej oczywiście zachęcić ludzi do przeczytania książki, nieco mniej do przyjścia na samo spotkanie. Mam nadzieję, że za rok będzie już przynajmniej dwadzieścia spotkań za nami i względnie stała ekipa, która chce poznawać nowe rzeczy, rozwijać się i dobrze się bawić.

Tym razem rozmawialiśmy o Pani Bovary, XIX-wiecznej powieści psychologiczno-obyczajowej Gustave'a Flaubert'a. Główną bohaterką jest Emma, której nie do końca odpowiada życie jakie prowadzi. Nie żeby miała obiektywnie jakieś złe warunki. Mąż-lekarz, którego wybrała dobrowolnie, uwielbia ją i zrobi dla niej wszystko. Żyje we względnym dostatku, w ładnym domu na wsi, nie musi ciężko pracować. Emma marzy jednak o czymś więcej. Jej wyobrażenie o życiu ukształtowały romanse, których akcja toczyła się w arystokratycznym środowisku. Sama pochodzi z chłopskiej rodziny i za wszelką cenę chciałaby się wyrwać gdzieś do wielkiego miasta, np. do Paryża. Ma o sobie wysokie mniemanie, przy tym jednak jest realistką i wie, że niejedna kobieta chciałaby być w jej sytuacji. Co jednak się stanie, gdy jej wierność zostanie wystawiona na próbę?

Opinia o Pani Bovary może być zupełnie różna w zależności od poglądów czytelnika. Dla osoby o lewicowych poglądach Pani Bovary zasługuje na współczucie, gdyż jest ofiarą panującego wówczas (dla niektórych i dzisiaj) systemu patriarchalnego, sprowadzającego kobietę do roli ozdoby dla mężczyzny, bez prawa do realizacji własnych pragnień i ambicji. Z kolei dla osób o konserwatywnych poglądach Pani Bovary jest niemoralną kobietą, bez żadnych pozytywnych cech, niepotrafiąca zaakceptować własnej pozycji w społeczeństwie. Ktoś starający się spojrzeć obiektywnie dostrzeże, że Emma była osobą niedojrzałą, bezmyślną i ułomną w zarządzaniu środkami finansowymi.

Na spotkaniu określenia "głupia pinda" wobec Emmy były jednymi z najłagodniejszych :) Skoro to jednak klub dyskusyjny nie zadowoliłem się taką jednomyślnością i postanowiłem bronić głównej bohaterki. Próbowałem przedstawić sytuację szerzej, z pominięciem osobistych cech Pani Bovary, bowiem tematyka jest aktualna do dzisiaj i zawężanie jej do zwykłego braku moralności było by zbytnim uproszczeniem.

Jeżeli ktoś jeszcze nie przeczytał Pani Bovary to zachęcam. Akcja jest dosyć ciekawa, nie znajdziemy tam nudnych opisów krajobrazów i podobnych rzeczy. Nadciągającą katastrofę daje się przewidzieć prawie od początku powieści, chociaż nie brakuje również zabawnych momentów. Moim ulubionym jest przeplatanie romantycznych rozmów Emmy i Rudolfa odgłosami spikera na targach rolniczych. Właściwie ta scena idealnie pokazuje wygórowane oczekiwania głównej bohaterki na tle rzeczywistości.

Zapraszam na kolejne spotkania, tym razem czytamy Imię róży Umberto Eco.


sobota, 22 lipca 2017

Chester Bennington - wspomnienie


W czwartek gdzieś na jakiejś amerykańskiej stronce o muzyce przeczytałem, że nie żyje Chester Bennington - wokalista Linkin Park. Początkowo miałem nadzieję, że to zwykły fake news jakich pełno ostatnio w internecie. Niestety wiadomość została potwierdzona, kolejny wielki odchodzi z tego świata. Nie wiem jakim był człowiekiem, bo nie interesowały mnie jakoś plotki na temat jego życia. Nie jestem typem fana, który zna na pamięć biografie swoich ulubionych muzyków. Mimo tego odczuwam smutek z powodu jego śmierci i mam poczucie straty kogoś ważnego. Zwyczajnie szkoda, że Bennington już nigdy więcej nie stworzy nic z Linkin Park i w innych projektach. Dlatego poczułem potrzebę napisania paru słów. Będzie też relacja z koncertu sprzed 10 lat.


Linkin Park to jeden z pierwszych zespołów, które zacząłem świadomie słuchać. Zamówiłem u pirata najpierw Hybrid Theory, potem Meteorę i godzinami słuchałem tych płyt na odtwarzaczu. Zacząłem wciągać się nie tylko w metal jako muzykę, ale generalnie jako styl życia :) Od Linkin Park zacząłem odkrywać inne ciężko grające zespoły, z czasem zapuściłem długie włosy, zmieniłem garderobę na czarną i sięgnąłem po wiosło, by móc samemu coś zagrać. Nie jest tak, że od tamtego czasu ten zespół zawsze gości na mojej playliście. W między czasie odkrywałem bardziej ambitną muzę i ta LP wydawała mi się przy niej gorsza, innym razem miałem już powyżej uszu numetalu. Kiedy jednak po dłuższej przerwie odpalałem którąś z płyt LP, pozytywne emocje bardzo szybko wracały i ponownie doceniałem ten zespół.

W 2007 r. miałem wreszcie okazję zobaczyć ich na żywo w Chorzowie. Był to ich pierwszy koncert w Polsce. Nie przyjechali jako gwiazda, ale jako support dla Pearl Jam. Akurat w tamto lato w Chorzowie miało zagrać również Red Hot Chilli Peppers. Nie miałem niestety wystarczająco kasy (bilet na każdy z koncertów kosztował zawrotne 120 zł) i czasu (pierwsza praca) na oba koncerty. Ogłoszenie, że obok Pearl Jam wystąpi również Linkin Park przekonało mnie żeby pojechać właśnie na ten gig. Jechałem z Lublina busem pełnym dziadków (w wieku 25-30 lat :D), ortodoksyjnych fanów Pearl Jam i grunge'u, którzy albo nie znali Linkin Park albo gardzili tą kapelą niemiłosiernie (zapomnieli czasy, kiedy to ich muza była uznawana za chujowe popłuczyny po porządnym rock'u). Pojawiały się głosy, że pewnie zostaną wygwizdani albo zostaną chłodno przyjęci. Bardzo się mylili :)


Koncerty supportów mają swoją specyfikę. Grają najczęściej za dnia, bez efektów świetlnych i innych bajerów, nagłośnienie jest gorsze niż głównej gwiazdy. Przede wszystkim jednak wychodzą przed publikę, która w większości przybyła oglądać kogoś innego. Support musi z zaangażowaniem pokazać, że jego muzyka broni się i przekonać do siebie. Mimo, że warunki były dość trudne Linkin Park pozamiatali swoim występem. Chester wokalnie wspinał się na wyżyny, Mike Shinoda miał dobry kontakt z publiką, reszta muzyków również dała z siebie wszystko. Nie brakowało opinii, że ich występ był lepszy niż Pearl Jam (chociaż jak dla mnie to trochę inny rodzaj muzyki i ciężko porównywać obydwa koncerty). Playlistę wypełniły kawałki z dwóch pierwszych płyt i kilka z nowej wówczas Minutes to midnight. Zaczęli z grubej rury od One step closer, potem nie zabrakło również innych moich ulubionych kawałków jak Faint, Points of authority czy Breaking the Habit. Wszyscy bawili się zajebiście, również zespół był zadowolony i obiecał wrócić szybko do Polski (co potem robił wielokrotnie). Szkoda, że nie zobaczę już jak grają na koncercie jako główna gwiazda z pokaźnym muzycznym dorobkiem, z drugiej strony


No, ale Bennington to nie tylko Linkin Park. Zanim tam dołączył był wokalistą Grey Daze, gdzie również pokazał swoje możliwości. Twórczość tego zespołu miałem okazję poznać dzięki piratowi, który dopakował do mojej wersji Meteory mnóstwo bonus track'ów. Widać wiedział jak zadbać o zadowolenie klientów :) Muzyka trochę inna niż Linkin Park, bardziej podchodząca pod hard rock i grunge, warto się z nią zapoznać. W tym roku miała być reaktywacja zespołu, szkoda, że nie dojdzie do skutku. Przez dwa lata był również wokalistą Stone Temple Pilots. Nagrał z nimi wspólną EPkę i materiał na nowy album, który jednak ostatecznie nie został wydany. Możliwe, ze po śmierci Benningtona się to zmieni, w końcu nic tak nie napędza sprzedaży płyt jak śmierć.


Wyrażenie o kimś ciepłych słów po śmierci to duża forma uznania, jednak mimo wszystko nie tak jak zrobienie tego za życia. Warto doceniać ludzi kiedy są na tym świecie, nawet za najdrobniejsze rzeczy.

sobota, 15 lipca 2017

Dzienniki Kisiela: 1968-1980

Do zrobienia kariery, czy zdobycia uznania (celowo nie piszę popularności) nie zawsze wystarczy jedynie własna praca i wytrwałość. Dobrze jest jeszcze trafić na odpowiednich ludzi i sprzyjające okoliczności. Najważniejsze to jednak żyć we właściwym czasie.

"Komuniści jak sanacja uważają się za jedynych właścicieli i dysponentów patriotyzmu. Biedna Polska - zawsze czyjąś własnością. I jakże często - własnością pomyleńców."

Stefan Kisielewski miał wszelkie cechy i osiągnięcia, aby być do dziś uznanym w Polsce autorytetem. Kompozytor, felietonista, pisarz, jednocześnie zaangażowany politycznie opozycjonista w czasach PRL. Człowiek elokwentny, o szerokich zainteresowaniach, bezkompromisowy w swoich poglądach, a jednocześnie z dużym dystansem do siebie. Problem w tym, że za komuny jedynie bardziej świadoma część społeczeństwa mogła go docenić, bo cenzura niezbyt pozwalała mu rozwinąć skrzydła. Władzy ludowej sprzeciwiał się w czasach, gdy cała szara masa polskiego społeczeństwa ani myślała o jakimkolwiek oporze. Gdy z kolei zaczęła na dobre działać Solidarność, był już trochę za stary. Wreszcie doczekał upadku komuny, zniesienia cenzury i mógł pokazać pełnię swoich talentów. Niestety dość krótko, bo w 1991 roku umarł. Pozostała po nim m. in. Nagroda Kisiela, przyznawana pod patronatem tygodnika Wprost i kilka partii liberalno-konserwatywnych, mających korzenie w Unii Polityki Realnej, którą założyli razem z dobrze znanym Januszem Korwin-Mikke.

"Robotników nie biorą hasła wolnościowe - nie poparli studentów w 1968. Wziął ich dopiero brak mięsa - nie widzą związku między jednym a drugim. W Czechach było inaczej - tam zaczęło się od wyswobodzenia prasy, która nauczyła ludzi o co chodzi. Dla Moskali obalać ludzi tak, ale idei obalać nie wolno! Zniewolenie umysłów to dla nich rzecz najważniejsza."

W wolnej Polsce przyszło mu żyć dosyć krótko i nie miał dość czasu zapisać się wystarczająco w powszechnej świadomości. Z drugiej strony, patrząc jak dzisiaj łatwo niszczy się wszelkie autorytety lub jak na stare lata niszczą się one same... W końcu pozostawił po sobie całkiem sporo materiałów, dzięki którym każdy może Kisielewskiego lepiej poznać. Jednym z tych materiałów są Dzienniki, prowadzone w latach 1968-1980, a wydane kilka lat po jego śmierci.

"Aby robić dziś przewrót, trzeba być niezależnym materialnie i jakoś wyobcowanym, "wyalienowanym". Rewolucja staje się luksusem, trzeba mieć na nią środki."

Autor zaczął prowadzić Dzienniki, gdyż władze PRL ustanowiły zakaz publikacji jego felietonów oraz twórczości nie tylko literackiej, ale nawet tej muzycznej. Stało się to po tym jak w 1968 r. użył na zamkniętym spotkaniu Związku Literatów Polskich określenia "dyktatura ciemniaków", skierowanego do cenzury. Obrażona poczuła się jednak partyjna wierchuszka z Władysławem Gomułką na czele i zupełnie przypadkowo w tym samym czasie Kisielewski został pobity przez "nieznanych sprawców". Postanowił on zatem opisywać swoje przemyślenia na temat aktualnej sytuacji w kraju, sytuacji międzynarodowej, opinie na temat niektórych ludzi, spostrzeżenia, czasem wydarzenia z życia prywatnego lub zawodowego.

"Czego boi się Gierek? Cała Polska uważa, że to właśnie robotnicy obalili Władysława Gomułkę. Precedens jest - czemuż by więc nie obalić i Gierka, jeśli nie zrealizuje zapowiadanej poprawy gospodarczej?"

Poznajemy więc z perspektywy Kisiela jego krytyczne spojrzenie na najważniejsze wydarzenia polityczne i społeczne w PRL 1968-1980, tj. Marzec 1968 r. i będących skutkiem tych wydarzeń nagonkom antyinteligenckim i antysemickim oraz na późniejsze wydarzenia Grudnia 1970 i protestów w 1976 r. W Dziennikach znajdziemy sporo opinii o znanych ludziach z PRL, m. in. polityków:  Władysław Gomułka, Zenon Kliszko, Edward Gierek, Mieczysław Moczar, literatów: Jerzy Putrament, Paweł Jasienica, Jerzy Andrzejewski, Jarosław Iwaszkiewicz, przedstawicielach kościoła: Stefan Wyszyński, Karol Wojtyła, czy opozycjonistach: Adama Michnik (pomimo różnych poglądów bardzo pozytywnie postrzeganego przez Kisiela), Jan Józef Lipski, Jacek Kuroń. Sporo miejsca zajmują opinie (bardzo często krytyczne) o ludziach z Tygodnika Powszechnego, w opinii Kisiela zbyt prorządowego jak na jego możliwości i historię.

"Gomułka ma jedną zasługę - że nie dał wprowadzić socjalizmu na wsi, poza tym jednakże jest mężem niezbyt opatrznościowym, bo jest apodyktyczny, a na niczym się nie zna, ma przy tym owego równie nieszczęsnego Zenka (Zenon Kliszko), który go we wszelakiej niewiedzy utwierdza."


Kisiel bardzo dużo uwagi poświęcał zagadnieniom ekonomicznym opisując absurdy centralnie planowanej komunistycznej gospodarki. Wyśmiewał głupotę komunistów, którzy walczyli z przedsiębiorczością ludzi nakładając na nich coraz to nowe ograniczenia i podatki, jednocześnie wydając pieniądze na ogromne i bezsensowne inwestycje. Już w okresie niby-prosperity Gierka zdawał sobie sprawę, że gospodarka sztucznie pompowana kredytami musi w końcu paść. Przewidział zawczasu powstanie kryzysu gospodarczego i jego wpływu na wybuch społecznych protestów, które ostatecznie doprowadziły do obalenia władzy ludowej. Odnośnie poniższego cytatu, czy cokolwiek się zmieniło? (http://www.rynekaptek.pl/prawo/prezydent-podpisal-ustawe-quot-apteka-dla-aptekarza-quot,19804.html).

"W prasie zarządzenie, że właścicielami zakładów rzemieślniczych mogą być tylko ci, którzy sami fizycznie biorą udział w produkcji. Brawo, socjalizm czuwa, aby nie było za dobrze." 

" Dzisiaj w "Trybunie" czytam, że kapitalizm to ustrój "oparty na przywłaszczeniu efektów cudzej pracy". W takim razie socjalizm to ustrój oparty na marnowaniu efektów cudzej pracy. Churchill powiedział genialnie, że w kapitalizmie jest nierównomierny podział dóbr, a w socjalizmie równomierny podział niedostatku"



Dzienniki doskonale opisują sposób usypiania społeczeństwa przez komunistów, którzy serwowali społeczeństwu propagandę papkę z sukcesów, dając tanią rozrywkę, aby tylko nie interesowali się sprawami politycznymi. Opisywał też sposób jednolitej narracji, która nie dopuszczała żadnych różnic w poglądach traktując je jako rzekomo szkodliwe, antypolskie i antyklasowe. Kogo interesują bardziej zwyczajne sprawy, znajdzie w Dziennikach również opis zwykłego codziennego życia, realiów w handlu, usługach gastronomicznych, turystyce itp.

"Krótko mówiąc, polskość to jest komunizm, kto ma inne poglądy, ten nie-Polak, zdrajca i kwita. Jest to konsekwencja wyciągnięta z poglądów sowieckich (...) znika pojęcie opozycji politycznej, bo jej warunkeim jest zmiana ustroju, czyli likwidacja istniejącej baraniej jednomyślności."


Lektura chociaż długa to jednak warta przeczytania, bo żadne książki historyczne nie oddadzą osobistych przeżyć człowieka, który żył w tamtych czasach i był ich aktywnym uczestnikiem. Niektóre opinie być może były za ostre, niektóre nie przetrwały próby czasu, ale wszystkie były szczere, co nie tylko wtedy, ale i dziś nie jest zawsze oczywistością. Mam zapisanych ponad 100 cytatów z Dzienników, tutaj wkleiłem tylko kilka na zachętę. W wolnej chwili wrzucę w oddzielnym wpisie więcej, niech krążą po internecie i pozycjonują się w Google, może akurat ktoś przypadkowo na coś ciekawego. Szkoda żeby się zmarnowały.

 





piątek, 7 lipca 2017

Rybnik


W tym tygodniu musiałem pojechać służbowo do Rybnika, dzięki czemu mogłem zaliczyć kolejny nieznany punkt na mapie. Przymus podróży był w tym przypadku decydujący, bo umówmy się, mając wolną rękę wybrałbym się pewnie w sto innych miejsc. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i spędziłem tam całkiem miły dzień.


Rybnik ma 140 tys. mieszkańców, na warunki polskie ani dużo, ani mało. Nie jest to wielkie miasto, ale też nie miasteczko. Nie widać wielkich tłumów na ulicach, drogi nie są zakorkowane, panuje nieco spokojniejszy klimat od wielkich aglomeracji. Miła odmiana od Warszawy, czy nawet Lublina.

Pierwsze wrażenie, miasto jest bardzo zadbane. Nowe chodniki, drogi, zadbane parki, odnowione kamienice i uporządkowane szyldy reklamowe. W centrum bardzo sporadycznie spotykałem bazgroły na murach, czy zniszczone budynki. Spodziewałem się brudnego i przygnębiającego krajobrazu jak w Zabrzu, Zawierciu, Sosnowcu i innych miastach w województwie śląskim, a tutaj miłe zaskoczenie

Kolejne spostrzeżenie to kultura kierowców, która stoi na bardzo wysokim poziomie. Kiedy zbliżałem się do przejścia dla pieszych praktycznie zawsze samochód zatrzymywał się, aby mnie przepuścić. Była to reguła, a nie wyjątek.

Wiele ulic w centrum zamieniono w deptak. Jak już napisałem w mieście nie było widać wielkich tłumów, być może dlatego, że był to poniedziałek. Lokale świeciły pustkami, a chodnikami przechodziły pojedyncze osoby. Być może w weekendy miasto bardziej tętni życiem. Nie można mówić, że władze nie promują swojego miasta. Całkiem niedawno grało tutaj Linkin Park i Guns n Roses. Całkiem możliwe, że w najbliższych latach wystąpią kolejni znani artyści i do miasta ściągnie masę fanów.

Rybnik był nazywany miastem ogrodów i to także jest widoczne na ulicach.
W samym centrum jest rynek, od którego odchodzi kilka uliczek, po drodze jest też kilka placów. Nad starym częścią dominuje ogromna bryła nowego centrum handlowego, nie wiem kto pozwolił na taką lokalizację. W pobliżu jest również dobrze nam znane Centrum Handlowe Plaza. Nazwy zabytków sobie daruję, nie miałem czasu nic dokładnie zwiedzić, bardziej przeszedłem się po mieście chcąc uchwycić ogólnie charakter miasta. Wrażenia bardzo pozytywne.

Na rynku i w okolicach nie brakuje lokali, gdzie można coś zjeść i napić się dobrego piwa (najpopularniejsze jest Raciborskie). Na samym rynku dominują McDonald, Pizza Hut i kebaby, ale wystarczy odejść kilkaset metrów i można znaleźć restauracje ze śląską kuchnią, slow food z jedzeniem meksykańskim i tajskim. Ceny bardzo przyzwoite, za 21 zł duży placek ziemniaczany z gulaszem, za 15 zł quesadillas w zestawie z frytkami i colą. Pyszne piwo lane Raciborskie za 5-6 zł.

Bardzo dużym ułatwieniem jest to, że mieszkańcy mówią po polsku ;) Śląska gwara jest wszechobecna, co jest miłą odmianą od reszty kraju, w którym różnorodność to nie jest rzecz oczywista.

Ogólnie rzecz biorąc bardzo chętnie kiedyś wrócę do Rybnika. Miasto leży po drodze do Czech, może też stanowić dobrą bazę wypadową do zwiedzania Śląska. Wniosek, że czasem warto wybrać pozornie mniej ciekawe i nie rzucające na kolana miejsca. Można się mile zaskoczyć.

sobota, 1 lipca 2017

Czy jesteś mądrzejszy od maturzysty? Rozwiązuję maturę z WOS poziom rozszerzony.

Prawie 25,5 tys. absolwentów liceów i techników podeszło w tym roku do rozszerzonej matury z Wiedzy o Społeczeństwie. Tylko 13 proc. z nich przekroczyło próg 50 proc. Średni wynik to 26 proc. a mediana - 22 proc. Oczywiście zaraz podniosło się wiele głosów jacy to młodzi maturzyści niedouczeni i nic nie wiedzą o świecie. Powszechnie panuje jeszcze opinia, że WOS można zdać oglądając programy informacyjne w TV (już rzadko), czytając gazety (jeszcze rzadziej), czy przeglądając internet (zdecydowanie częściej). Czy jednak tak niska zdawalność to wina uczniów, czy bardziej poziomu trudności egzaminu (ewentualnie poziomu nauczania w polskich szkołach)? Postanowiłem sprawdzić to sam i pomimo, iż swoją maturę zdałem już 10 lat temu, jeszcze raz zmierzyć się z zadaniami maturalnymi. Mam o tyle łatwiej, że w między czasie udało mi się skończyć studia prawnicze, aplikację radcowską i zdać egzamin zawodowy. Postaram się więc spojrzeć na wszystko również z perspektywy maturzysty, bo wiadomo, że przez lata trochę wiedzy podłapałem. Z drugiej jednak strony część zadań wymagała systematycznej nauki, w krótkim okresie przed egzaminem, a ja niekoniecznie siedziałem na bieżąco w niektórych tematach. Dość gadania, zaczynam! Gdyby ktoś również chciał się sprawdzić tutaj jest arkusz: http://p.iplsc.com/-/0006KLZEXTEIDESV.pdf a tutaj klucz odpowiedzi z CKE: https://www.cke.edu.pl/images/_EGZAMIN_MATURALNY_OD_2015/Arkusze_egzaminacyjne/2017/formula_od_2015/zasady_oceniania/MWO-R1-N.pdf

Pierwsze zadanie i od razu trzeba zmierzyć się z jakąś definicją, a klepanie naukowych formułek nie jest specjalnie pasjonujące. Odrzucam odpowiedź A, bo zwyczajnie nie pamiętam znaczenia słowa "anomia", odrzucam C, bo zdecydowanie nie jest to konformizm. Z pozostałych dwóch odpowiedzi wybieram D, bo wydaje mi się, że lepiej pasuje do definicji. Niestety już na pierwszym zadaniu się wykładam, bo poprawna jest odpowiedź B. Dostaję gonga już na samym początku i trzeba będzie się postarać bardziej w dalszej części :)



Społeczna, pierwszy punkt na moim koncie :)


Chwila skupienia, bo trzeba przeczytać tekst o homo sovieticus i artykuł o bezrobotnych...


3.1. Koncepcja nie jest adekwatna, bo ci ludzie pomimo swojej sytuacji wykazują aktywność, nie pozostają bierni. Punkt dla mnie.
3.2. 1. fałsz, 2. fałsz, 3. fałsz. Według formularza CKE w moim rozwiązaniu jest błąd, bo w 1 jest prawda (tak myślałem, że 3xfałsz wygląda zbyt podejrzanie). Nie zgadzam się z takim kluczem, ponieważ pytanie dotyczy o umiejętności typowe dla społeczności zbieracko-łowieckich. W ostatnim zdaniu, pierwszego akapitu tekstu nr 2 jest fragment "Je się przede wszystkim to, co uda się wyhodować.". O ile wiem hodowla zwierząt, uprawa rośłin to typowa cecha społeczeństwa rolniczego, a nie zbieracko-łowieckiego. Przyjmuję, że po odwołaniu do CKE otrzymuję 1 punkt za to zadanie, no chyba, że ktoś mi racjonalnie wyjaśni, że mi się nie należy. 


4.1. Łemkowie, jeden punkt. Jednak w ramach Akcji Wisła byli wysiedlani przede wszystkim Ukraińcy, a także Bojkowie i Dolinianie. W kluczu są jedynie Łemkowie, jeżeli faktycznie tylko za nich dostaje się punkt to jest to spory błąd, bo właściwie na jakiej podstawie maturzysta ma domyślić się odpowiedzi? Chyba CKE nie sądzi, że ktoś po napisie na tablicy rozróżni język łemkowski(rusiński) od ukraińskiego.


4.2. Naruszenie prawa własności, wolności osobistej, zakaz dyskryminacji i kilku innych praw i wolności. Raczej dość proste zadanie, 1 punkt.


Przepisy dotyczą Karty Polaka, nie oznacza ona nadania obywatelstwa polskiego. Repatriacja dotyczy obywateli polskich, którzy z różnych przyczyn musieli opuścić kraj. Mniej więcej tak jest w kluczu CKE, 1 punkt.


1. fałsz, 2. fałsz, 3. prawda. Niestety 0 punktów, bo w 3 pytaniu poprawna odpowiedź to fałsz. Nabrałem się na dość typową pułapkę.I cannot into procenty, trochę wstyd. Drugie pytanie proste, ale trzeba być czujnym, w 2012 r. nastąpił wzrost, więc o pomyłkę w warunkach stresu było całkiem nietrudno.


Problemem jest nepotyzm, 1 punkt.


Chodziło o konserwatyzm, niestety jak już wspomniałem nie mam specjalnie głowy do definicji.
0 punktów.


9.1. Silna pozycja prezydenta wskazuje na Francję i taka też jest poprawna odpowiedź. Tak jak z Łemkami trzeba jednak mimo wszystko strzelać w oparciu o jakieś przesłanki, bo chyba CKE nie wymaga od maturzystów znajomości tekstu konstytucji francuskiej? Ciekawe ile osób zasugerowało się źródłem i wskazało Polskę :) Jeden punkt.


9.2. Zbytni pośpiech i przywiązanie do dość często powtarzanej teorii o "systemie prezydenckim" we Francji sprawia, że zaznaczam odpowiedź D. Poprawna odpowiedź to A. Jestem na siebie zły, bo na podstawie fragmentu tekstu można było wpaść na właściwy trop. Zero punktów.
9.3. 1. prawda, 2. fałsz, 3. fałsz. Wszystko poprawnie. A więc jak się chce uważnie i w skupieniu przeczytać tekst to można. 1 punkt.


Trzeba było wskazać Koreę Północną i napisać nazwę reżimu (totalitarny). Zbieramy 2 punkty i jedziemy dalej.



Kolejna chwila skupienia, do przeczytania fragment pewnej konstytucji...


11.1. Kolejne zadanie ABCD gdzie trzeba będzie zastosować metodę eliminacji, bo niestety nie znam na pamięć treści wszystkich starych konstytucji. W dodatku CKE było cwane i usunęło rok ze źródła;p Odpowiedź A odpada, bo małą konstytucja miała charakter tymczasowy, odpowiedź C odpada, bo tam prezydent był prawie zaraz po Bogu (odpowiedzialny jedynie przed Bogiem i historią), natomiast konstytucja lipcowa z 1952 r. w ogóle nie przewidywała instytucji prezydenta. Poprawna odpowiedź B - konstytucja marcowa, 1 punkt.

11.2. Mandat wolny, 1 punkt.

11.3. Pozycja prezydenta była wówczas mniej znacząca niż dzisiaj, bo nie miał prawa weta, ponadto nie był wybierany w wyborach powszechnych tylko przez Zgromadzenie Narodowe. 1 punkt

Podsumowując, całkiem przyjemne zadanie :)


Zadanie 12.1. Tutaj na podstawie mapek z wyborów z 2011 i 2015 roku z zaznaczonymi okręgami wyborczymi trzeba było rozstrzygnąć, czy dotyczą one wyborów do Sejmu. Odpowiedź to nie, ale trzeba podać jeszcze dwa argumenty. Pierwszy to taki, że te okręgi są jednomandatowe, a do Sejmu są wielomandatowe. Niestety chociaż bardzo wysilałem mózgownicę to nie byłem w stanie za cholerę wymyślić drugiego argumentu. W kluczu jest podane, że chodziło o to, aby napisać o tym, że tych wielomandatowych okręgów jest mniej. Nie wpadłem na kurs myślowy drogiej CKE i pomimo znajomości tematu dostaję tylko 1 punkt zamiast 2.

Zadanie 12.2 Dodatkowo na mapie wyborów z 2015 r. trzeba wskazać dwa województwa gdzie wygrywała wyłącznie PO. To oczywiście województwa lubuskie i zachodniopomorskie. 1 punkt.


Inicjatywa nie jest zgodna z Konstytucją, gdyż dotyczy kwestii wymagających zmiany Konstytucji, a ta określa podmioty uprawnione do przedłożenia projektu takiej zmiany. 1 punkt


Większość bezwzględna została osiągnięta, więcej głosów za niż przeciw i wstrzymujących się. Rodzaje większości z tego co pamiętam były dość dokładnie omawiane na WOS, więc maturzyści nie powinni mieć z tym problemu. 1 punkt


Zaznaczyłem A5, B3, C2, D1. Pomyliłem się jedynie przy wojewodzie, którego dotyczy przepis 4, a nie 5 (rozwiązać organ samorządu terytorialnego może Sejm). Przez to mam tylko 1 punkt zamiast 2. Ogólnie zadanie dość trudne, spokojnie mogłoby się pojawić na egzaminie z prawa konstytucyjnego na studiach prawniczych i sporo osób miałoby z nim problem.


Pytanie, na którym każdy prawnik powinien zarobić pewne 3 punkty. Okazuje się jednak, że nie każdy. Sąd A to oczywiście Sąd Najwyższy, sąd B to Sąd Apelacyjny, środek odwoławczy C to apelacja, nadzwyczajny środek zaskarżenia D to kasacja. Do tej pory wszystko dobrze. W pkt E napisałem również kasacja i to już jest błąd, gdyż powinno być SKARGA KASACYJNA.

Zdezorientowany sięgam po kodeks postępowania cywilnego, znajduję art. 398 i tam stoi jak byk skarga kasacyjna. Zgubiła mnie rutyna? Powszechnie mówi się na nadzwyczajny środek zaskarżenia kasacja, także przy skardze w postępowaniu sądowo-administracyjnym. Myślę, że wielu prawników złapałoby się w takie sidła. Od nich można jeszcze wymagać, ale żeby maturzysta wiedział i pamiętał takie niewiele znaczące pierdoły? Wystarczy, że wie, że kasacja/skarga kasacyjna to nie jest kolejna instancja, a środek nadzwyczajny. Wkurzyło mnie to pytanie, poleciało sporo bluzgów w trakcie sprawdzania. Zamiast 3 punktów jedynie 2.


Zadanie 17. Trzeba było przypisać przepis do odpowiedniego kodeksu, odpowiednio pracy, karnego i cywilnego. Raczej nie powinno nikomu sprawić problemów. 2 punkty i lekka poprawa humoru po poprzednim pytaniu :)

Zadanie 18. Przepisy dotyczące pewnej instytucji pomocy prawnej, dokonującej poświadczenia podpisów, dokumentów itp. Na ich podstawie trzeba było podać nazwę instytucji dokonującej wskazanych czynności. Według CKE prawidłową odpowiedzią jest "notariusz", co jak dla mnie jest błędem. Pytanie dotyczy instytucji, czyli powinno być "notariat". Podobnie zresztą jest np. na wikipedii: Notariat – instytucja pomocy prawnej, która ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa obrotu prawnego i jego zgodności z obowiązującym prawem. Takiej odpowiedzi udzieliłem i po odwołaniu dostaję 1 punkt.


Fragment odwołania od decyzji prezydenta miasta i przepisów dotyczących sposobu jego wnoszenia i organu właściwego do jego rozpatrzenia. Trzeba było rozstrzygnąć, czy zostało złożone właściwie (tak, gdyż zostało złożone za pośrednictwem organu wydającego decyzję) oraz czy zostało zaadresowane do właściwego organu (w tym przypadku nie, gdyż z przepisów wynika, że właściwym organem jest wojewoda). Zadanie wymaga interpretacji podanych przepisów prawa, poziom trudności średni jeżeli ktoś wcześniej czytał cokolwiek przepisów prawa.d 2 punkty dla mnie.


Kolejny raz analiza przepisów prawa (chociaż nie do końca), tym razem kodeksu postępowania karnego. 1 fałsz, 2 prawda, 3 prawda. 1 punkt. W pierwszym pytaniu trzeba było wiedzieć, że na etapie postępowania przygotowawczego nie występuje jeszcze oskarżony, z fragmentu podanych przepisów to nie wynika. Do odpowiedzi na pytania 2 i 3 trzeba znać rolę policji i prokuratora, która również z podanych przepisów nie wynika. Jak dla mnie ktoś chyba lekko przesadził z poziomem, chociaż najlepsze miało dopiero nadejść... 


Poprawna odpowiedź to C, 1 punkt, ale serio? Od maturzysty wymaga się wiedzy, że spółka z o.o. nabywa osobowość prawną z chwilą wpisu do rejestru? Chyba kogoś lekko po...kiełbasiło. Prawo handlowe jest na IV roku studiów i zalicza się do trudniejszych przedmiotów, nie bez powodu naucza się go po przerobieniu podstaw, prawa cywilnego i procedury cywilnej. Ponadto żeby wyeliminować pozostałe odpowiedzi trzeba wiedzieć chociażby co to jest osobowość prawna, zdolność do czynności prawnych, czym się charakteryzuje spółka osobowa, a czym kapitałowa. 


Czytanie ze zrozumieniem za 2 punkty, nikt nie powinien mieć z tym problemów.


Napisałem Powszechna Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, czyli o "i Obywatela" za dużo. To nie Rewolucja Francuska i Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, także 0 punktów.


Trzeba wpisać do tabelki nazwy państw przy pasującym roku wejścia do Unii Europejskiej i przyporządkować numer na mapie. Akurat dla mnie to proste zadanie, łatwe 2 punkty. Odpowiednio od góry: Austria 3, Węgry 4, Rumunia 8 i Chorwacja 5. O ile znajomość mapy Europy jest jak najbardziej pożądana, to lata wejścia do Unii to chyba lekkie przegięcie. Według mnie wystarczy wiedza, które państwa są jej członkami.


1. prawda, 2 prawda, 3 fałsz. 1 punkt. Dość proste, może tylko pytanie trzecie sprawiło części problemy, bo wielu utożsamia UE ze Strefą Schengen.


Kolejne proste pytanie, A-Komisja Europejska, B-5 lat, C- ..... eeeeeeeeee, wiem, zaraz sobie przypomnę... To zdjęcie z arkusza jakieś takie dziwne :)





To ten pijaczek z Luksemburga, który robił sobie jaja z papieża i Tuska :) Jak on się nazywał....






Nie słyszę? No bez jaj, żebym się miał wyłożyć na najprostszym pytaniu z całego zadania?


Czas minął! Ten pan nazywa się Jean Claude Juncker, zapisać i zapamiętać.







Zamiast 2 punktów będzie tylko 1, no cóż.


A- Grupa Wyszehradzka, B- Trójkąt Weimarski. Banał, 1 punkt dla mnie.


Zadanie podobne do tego z mapką europy, trzeba w tabelkę wpisać Afganistan i Syrię i przyporządkować odpowiedni numer. Jak ktoś jeździł trochę palcem po mapie świat nie powinien mieć problemu z tym zadaniem. 2 punkty to chyba za dużo jak na takie zadanie.


Coś bardzo prostego na sam koniec, poziom -1. Wpisuję 5 i 6 i dostaję 1 punkt.

Razem zebrałem 41/48 punktów, co daje wynik 85%.

Ostatnie Zadanie 30, za 12 punktów, polegało na napisaniu wypracowania na jeden z trzech podanych tematów.


Temat 1: Scharakteryzuj rodzaje podatków pośrednich, dochodowym i majątkowych w Polsce.
Temat 2: Czy typ systemu partyjnego jest determinowany przez system wyborczy stosowany w wyborach do pierwszych izb parlamentu? (dołączone dane z Niemiec i Anglii)
Temat 3: Scharakteryzuj konflikty międzynarodowe prowadzące do dezintegracji terytorialnej państw na obszarze poradzieckim. (dołączona mapka tego regionu)

Osobiście pisałbym na temat nr 2, zdecydowanie najbardziej przystępny, można podeprzeć się dołączonymi danymi. Temat 3 ze względu na dość aktualne wydarzenia na Ukrainie również nie jest zły. Temat 1 to jednak jakieś nieporozumienie na tym szczeblu edukacji, polecam zobaczyć klucz odpowiedzi i to, czego od maturzysty wymaga przy tym temacie CKE. Przykładowo odnośnie podatku akcyzowego i podatku od gier CKE wymaga następujących informacji:

podatek akcyzowy - od wyrobów akcyzowych: energetycznych, energii elektrycznej, napojów alkoholowych, wyrobów i suszy tytoniowych (stawki podane w złotych, np. za hektolitr, megawatogodzinę, 1000 sztuk, kilogram) oraz od samochodów osobowych (stawki podane w % w zależności od pojemności silnika), możliwość zerowej stawki akcyzy,




podatek od gier – opodatkowane podmioty prowadzące tego typu działalność, stawki w zależności od typu gier (od 10% do 50%) i zakładów (od 2,5% do 12%).

No i to by było na tyle. Jaki jest według Was ten egzamin, łatwy, czy trudny?