Pisarzy z grubsza można podzielić na dwie kategorie - artystów i rzemieślników. Artyści potrzebują weny, aby coś stworzyć. Muszą mieć dobry lub zły nastrój i widzieć głębszy sens w tym co robią. Rzemieślnicy traktują pisarstwo jako normalną robotę. Zbierają materiały, tworzą zarys fabuły i systematycznie przenoszą to wszystko na papier. Nie można powiedzieć żeby jedni byli lepsi od drugich, to bardziej kwestia tego czego się w danym momencie od lektury oczekuje. Do kanonu literatury częściej wchodzą książki artystów, ale to książki rzemieślników mają zazwyczaj więcej czytelników. Stephen King, Dan Brown, Tom Clansy, Andrzej Pilipiuk i wielu innych to przykład pisarzy, na których czytelnik zawsze może liczyć. Jedna książka na rok lub częściej, każda mniej więcej w podobnym stylu i na przyzwoitym poziomie. Nazwiska będące marzeniem wielu wydawców.
Johna Grishama spokojnie można zaliczyć do rzemieślników. Większość jego książek zalicza się do gatunku thrillerów prawniczych, podgatunku książek akcji. Bohaterami są najczęściej adwokaci, sędziowie, ławnicy, a akcja rozgrywa się wokół spraw kryminalnych, gospodarczych, czy praw człowieka. Przy tym jest sporo akcji, pościgów i nierozwiązanych tajemnic. Według mnie Grisham rozsądnie balansuje na granicy realizmu i efektowności, jednocześnie dobrze budując napięcie. Autor zanim na poważnie zajął się pisaniem sam był praktykującym adwokatem. Można być więc spokojnym co do rzetelności podejmowanej tematyki. Wiele jego książek zostało zekranizowanych, m. in. Firma, Raport Pelikana i Czas Zabijania.
Wspólnik nie jest może najlepszą książką Grishama jaką czytałem, ale mogę spokojnie umieścić ją wysoko w rankingu. Fabuła kręci się wokół adwokata, który upozorował własną śmierć, ukradł z konta kancelarii 15 mln $, a następnie uciekł na brazylijską prowincję i rozpoczął nowe życie. Żyć nie umierać :)W końcu jednak psy gończe puszczone za nim w pościg dopadają go i musi stawić czoła przeszłości. Pod względem prawnym mamy tutaj kilka wątków, chociażby sprawę o zabójstwo, rozwód, kradzież i naruszenie prawa do ludzkiego traktowania. Wydaje mi się, że niczego nie przegapiłem, ale mogę się mylić. Kwestie prawnicze nie są zbyt ciekawe jeżeli nie wiążą się z konkretną historią. Dowiadujemy się jakim człowiekiem jest główny bohater, jaki jest jego system wartości, czego pragnie i dlaczego zdecydował się upozorować własną śmierć i zwiać z grubą kasą. Nie jest on jedyny, który ma coś na sumieniu. Ciekawy jest obraz defraudacji i oszustw w spółkach rządowych, korupcji na szczytach władzy, czy zepsucia niektórych adwokatów. Wspólnik porusza również całkiem ciekawe problemy, np. czy w porządku jest okradzenie złodzieja :) Zakończenie jak chyba w każdej z książek Grishama, którą dotychczas czytałem jest można powiedzieć sprawiedliwe;p
Jeżeli znasz już książki Johna Grishama to nie zawiedziesz się także przy Wspólniku. Jeżeli jeszcze nie znasz to polecam raczej Firmę (jeżeli lubisz akcję), Raport Pelikana (jeżeli lubisz walkę z niesprawiedliwością) lub Ławę przysięgłych albo Rainmaker (jeżeli lubisz prawnicze rozgrywki i łamigłówki na sali sądowej i w zaciszu kancelarii).
Biurokracja jest bardzo negatywnie odbierana w społeczeństwie. Zgodnie ze słownikiem języka polskiego sjp.pl, jest to: "przerost formalistyki w działalności urzędów, bezduszne przestrzeganie
przepisów w załatwianiu spraw urzędowych i interesantów;
biurokratyczność, biurokratyzm, formalizm, formalistyka". Co chwila słyszymy o "bezdusznych urzędnikach", "mafii urzędniczej" i innych podobnych określeniach. Biurokracja napisana przez słynnego austriackiego ekonomistę Ludwiga von Misesa (urodzonego we Lwowie pod panowaniem Cesarstwa Austro-Węgierskiego) przedstawia inne rozumienie tego terminu. Biurokracja jako metoda zarządzania w społeczeństwie, w opozycji do zarządzania nastawionego na zysk. Mises określa biurokrację pozbawioną negatywnych konotacji, tłumaczy jej istotę i różnicę w stosunku do zarządzania biznesowego. Jednocześnie diagnozuje, że problemem nie jest biurokracja sama w sobie, a jej rozrost i stosowanie tam, gdzie nie powinno to mieć miejsca.
Film Komornik został obsypany w Polsce wieloma nagrodami. Andrzej Chyra w roli bezwzględnego komornika, który zabiera sprzęt z zadłużonych szpitali, instrumenty chorego dziecka, czy wykopujący zmarłą babcię zakopaną w ogródku, na którą jej wnuk cały czas brał rentę. Wielu współczuło biednym dłużnikom, a negatywnymi uczuciami obdarzała głównego bohatera. Jakże inne były reakcje gdy film pokazano na festiwalu w Berlinie. Dominowało... zdziwienie. "I co w tym ciekawego?", "przecież wykonuje swoją pracę", "bardzo dobry urzędnik". U wychowanych w szacunku dla przestrzegania prawa Niemcach Komornik spotkał się z niezrozumieniem.
Mises pisze, że istotą zarządzania biurokratycznego jest ścisłe przestrzeganie prawa, regulaminów i wytycznych. Biurokrata to urzędnik, który kieruje się w wykonywaniu swoich obowiązków wyłącznie przepisami. Wbrew niechęci ze strony części społeczeństwa, takie podejście jest niezbędne w państwie demokratycznym. Najważniejszą cechą demokracji jest wyższość prawa, uchwalonego przez przedstawicieli wybranych przez naród. To od władzy pochodzą ustawy, których wykonanie powierza się urzędnikom.
Urzędnicy i biurokraci nie są państwem. Tylko państwo może stosować przymus wobec swoich obywateli, jedynie w sytuacjach dopuszczonych przez prawo. Urzędnik bez jasno określonych kompetencji i konieczności przestrzegania prawa staje się nikim więcej jak panem na włościach lub lokalnym satrapą. Dochodzi do tego przy zbyt ogólnym przekazaniu władzy w danym obszarze, bądź przy daniu urzędnikowi zbyt dużego luzu decyzyjnego (zwanym bardziej fachowo uznaniem administracyjnym). Decyzje takiego urzędnika zależą wtedy w dużej mierze od jego osobistych cech charakteru, wykształcenia, a czasami nawet humoru. Biurokracja powinna mieć charakter bezosobowy, a wszyscy obywatele powinni być w takiej samej sytuacji traktowani równo. Urzędnik ma wypełniać wolę suwerena, który rządzi za pośrednictwem wybranego rządu.
Czym innym jest związanie urzędników przepisami prawa, a czym zupełnie czym innym jego jakość. Często zdarza się, że prawo jest złe i niesprawiedliwe. Czy urzędnik powinien stosować nawet takie prawo? Według Biurokracji powinien. Mises twierdzi, że "najgorsze prawo jest lepsze od biurokratycznej tyranii", jego brak prowadzi do chaosu. Całkowicie przy tym zwalnia urzędników z odpowiedzialności za niesprawiedliwe prawo. Należy mu przyznać rację, że często pochopnie rozliczamy za pewne sytuacje nie tych, którzy na to zasługują. Nie jest winą urzędnika, że nie przyznał zasiłku, bo ktoś nie spełnił wymaganych prawem kryteriów. Nie jest winą komornika, że zajmuje rzecz, którą zgodnie z prawem może zająć. Nie powinno się mieć pretensji do policjanta, że nakłada mandat kiedy wymaga tego kodeks wykroczeń (oczywiście, o ile robi to zgodnie z prawem).
Kto jest winny złego prawa? Najłatwiej byłoby napisać, że politycy. Tylko, że oni nie mogą o niczym decydować bez danego im mandatu do rządzenia. Według Misesa jesteśmy więc winni my jako społeczeństwo. To my bowiem wybieramy swoich przedstawicieli do parlamentu, to my mamy wpływ na wybór rządu. Głosując na ludzi, którzy nie cenią wolności i praw obywatelskich, jesteśmy odpowiedzialni za regulacje, które je ograniczają. Tak samo jesteśmy odpowiedzialni nie głosując w wyborach. Można oczywiście zastanawiać się, czy sama władza nie deprawuje człowieka, nie jest to jednak przedmiotem rozważań Biurokracji. Nie jest więc prawdą stwierdzenie, że biurokraci uzurpują sobie władzę. To sami obywatele się jej zrzekają i do siebie powinni mieć pretensje.
Przedstawiając istotę zarządzania biurokratycznego Mises wskazuje gdzie znajduje najlepsze zastosowanie, w jakich dziedzinach sprawdza się najlepiej, a gdzie niezbędne jest zarządzanie biznesowe. Ponieważ Mises jest przedstawicielem szkoły austriackiej w ekonomii, opowiadającej się za wolnością gospodarczą i wolnym rynkiem, dużą część poświęca nadmiarowi biurokracji i regulacji w polityce ekonomicznej państwa. W tej części wyjaśnione zostaje zarządzanie biznesowe, które opiera się na maksymalizacji zysku (także negatywnie postrzegane przez dużą część społeczeństwa, ale o tym innym razem). Ponownie przedstawia zalety takiego zarządzania i obszary, w których powinno mieć zastosowanie.
Jak na dzieło wybitnego ekonomisty Biurokrację czyta się
całkiem przyjemnie. Treść jest pisana prostym językiem, bez zbędnych
terminów fachowych. Nie jest to oczywiście lekka w odbiorze książeczka
do połknięcia w parę godzin przy kominku, ale nie jest też podręcznikiem
do prawa administracyjnego. Przy tym jest łatwo dostępna, do
ściągnięcia za darmo:
http://www.pafere.org/artykuly,n1777,trzy_ebooki_ludwiga_von_misesa.html Poruszany temat jest na tyle istotny, że warto wyrobić sobie własne zdanie.
Źródła zdjęć:
1) capitalbook.com.pl
2) filmweb.pl
3) wiocha.pl
"To chyba był ten młody socjalista, dlaczego Bastiatem nie dałaś mu więc w pyska?", Kelthuz - Karyna song
Według ostatnich rankingów Polska przoduje w produkcji aktów prawnych. W samym 2014 roku weszło ich w
życie 1995 - to ponad 25 tysięcy stron maszynopisu. Ktoś kiedyś przyjął
założenie, że ustawodawca jest racjonalny i wie co robi. Niestety znaczna część
przepisów tworzonych przez parlamentarzystów jest pisana bez większego przemyślenia. Nie tylko zwykli
ludzie, ale nawet prawnicy mają problem z ich zrozumieniem. Przede wszystkim
jednak państwo z uporem maniaka bierze się za regulowanie rzeczy, od których powinno się trzymać z daleka. Już absolutni władcy epoki
oświecenia mieli ciągotki do mieszania się we wszystko co się dało i
regulowania każdego możliwego przypadku. Niewiele jednak rzeczy wyrządziło
przyszłemu prawodawstwu takiej szkody jak zrobiła to ideologia socjalizmu.
Frederic Bastiat w swoim dzielePrawo rozprawia
się ze wszystkimi ułomnościami socjalistycznego myślenia o prawie. Nie jest to
rozbudowany traktat filozoficzny zrozumiały tylko dla wybranych.Prawozostało
wydane jako broszura kierowana do zwykłych ludzi – krótka i konkretna. Chociaż Prawo powstało ponad 150 lat temu, niewiele
poglądów w nim zawartych zdezaktualizowało się, a patrząc na to jakie były skutki
socjalizmu i komunizmu dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski,
można powiedzieć, że było to dzieło prorocze.
Prawo w rozumieniu Frederica Bastiata
powinno byćsprawiedliwe. Niby
oczywistość, ale co tak naprawdę się pod tym kryje? Prawo sprawiedliwe to
takie, które chroni trzy wartości. Po pierwsze życie, po drugie własność, po trzecie wolność.Nierozłącznie związane
są one z indywidualną naturą człowieka.
„Każdy z nas ma
naturalne prawa – od Boga – do obrony swojej osoby, swojej wolności, i swojej własności. Te są trzy zasadnicze wymagania dla utrzymania życia, i
zachowanie z któregokolwiek z nich jest całkiem zależne od zachowania dwu
pozostałych. Czym są nasze uzdolnienia jeśli nie rozszerzeniem naszej indywidualności?” – Prawo, F. Bastiat
Każdy
człowiek ma prawo do obrony swojego życia, wolności i własności, nawet przez
użycie siły fizycznej. Grupa
ludzi na danym terenie organizuje wspólną władzę, aby bronić sprawiedliwości
sukcesywnie i dla wszystkich. Państwo ma działać jedynie jako zastępca przy
obronie praw jednostki, stosuje wspólną siłę w zastępstwie indywidualnej siły
każdego obywatela. Nie muszę cały czas żyć w strachu, że ktoś będzie chciał
naruszyć moje prawa, bo oczekuję, że państwo zapewni mi ochronę. Tylko tyle i
aż tyle. Tym właśnie powinno być prawo. Niestety dzisiaj mamy do czynienia z kompletną
deprawacją i wypaczeniem idei prezentowanych przez Bastiata.
Za zbyt intensywną obronę zdrowia i życia przed bandziorem na ulicy możemy
sami zostać ukarani. Musimy myśleć, aby użyć „adekwatnych” środków i grzecznie poczekać
aż bandzior sam wykona pierwszy atak (możemy odeprzeć atak, nie możemy go
wyprzedzić). Tak właśnie prawo zamiast ofiary faworyzuje
przestępcę. My musimy się martwić, zastanawiać się, chociaż ktoś używa siły
do ataku, a my dla obrony. Tak wygląda w praktyce obrona życia.
A jak jest z obroną własności? Niestety prawo jest
ostatnią rzeczą, która Ci w tym pomoże. Masz swoje mieszkanie i najemca nie płaci
czynszu? Nie możesz go tak po prostu wywalić. Musisz spełnić szereg warunków, a
nieuczciwy najemca będzie w tym czasie sobie mieszkał i śmiał Ci się w twarz. Przede
wszystkim jednak na każdym kroku jesteśmy przez państwo okradani w formie
podatków, składek, opłat i innych danin publicznych. Owoce ciężkiej pracy ludzi
są następnie przejadane przez pewne uprzywilejowane grupy. Zwykły człowiek z ulicy, który zabiera mi moje pieniądze jest złodziejem, jednak kiedy robi to
państwo, nagle wszystko staje się legalne. Legalna
grabież. Nie jestem na tyle radykalny żeby postulować zniesienie wszystkich
podatków, rozumiem, że państwo musi mieć środki, aby realizować swoje cele.
Kiedy jednak czytam, że rocznie około 25 miliardów złotych będzie grabione
od jednych obywateli i przekazywane do drugich w postaci programu 500 zł na
dziecko, podczas gdy przykładowo na obronność jest wydawane jedynie około 18
miliardów złotych, a na szkolnictwo wyższe około 20 miliardów złotych, trudno
nie zastanawiać się, czy wszystko jest w porządku. To jedynie przykład, niczemu
nie są winni rodzice korzystający z programu. Powinni jednak sobie zdawać sprawę, że na każdą złotówkę, którą „dostaną”, przypadną pewnie ze trzy, które państwo w różnej formie im zabierze.
W pokera na pieniądze w Polsce nie pograsz. Państwo wie co dla Ciebie dobre.
Wreszcie przechodzimy do największego grzechu
socjalistycznego myślenia o prawie. Jest nią nieposzanowanie wolności.
Państwo pcha swoje brudne łapska w naszą prywatność i traktuje nas jak małe dzieci. W Prawie doskonale
pokazany jest sposób myślenia socjalistycznej władzy o człowieku, jako istoty z
natury złej i ułomnej. Wszystko to jednak dla socjalistów żaden problem. Według
nich społeczeństwo to bezkształtna masa, którą dzięki przepisom prawa można
dowolnie ukształtować. Prawo przestaje być środkiem do ochrony wolności
jednostki. Państwo zaczyna się bawić w wychowywanie nas, mówić co jest dla mnie
dobre, a co złe. Nie wystarczą rodzice, przyjaciele, społeczeństwo, państwo
staje się swego rodzaju „niańką”, która wie co dla nas najlepsze. Chcę napić
się piwa na ławce w parku? Nie mogę, bo państwo chce wychować mnie na porządnego człowieka. Chcę żeby moje
dziecko uczyło się w domu? Bez nadzoru państwa niemożliwe. Chcę mieszkać w
innym mieście? Muszę się grzecznie zameldować. Chcę wyciąć drzewo na swojej
działce? Musisz mieć pozwolenie. Chcę zacząć zarabiać na swojej pracy? Nie mogę zanim
oficjalnie się nie zarejestruję i nie będę płacił co miesiąc odpowiedniej
daniny. Można by tak długo i długo wymieniać.
Parlament Europejski chce zakazać korzystania z FB i innych portali społecznościowych nieletnim poniżej 16 roku życia.
Prawo
prezentuje ideał państwa, które broni jedynie podstawowych praw człowieka. Państwa, które szanuje indywidualność, wolność i własność. Dzisiaj
przepisów jest tak dużo, że zatraciliśmy istotę tego czym jest prawo. Wszystko zostało wypaczone i
coś co miało nam służyć, zmieniło się w aparat opresji. Może dzięki lekturze Prawa część z Was uwierzy, że można
jeszcze wszystko naprawić. Socjalistom nikt nie dał boskiej mocy. Nie można
jednak zaprzeczyć, że to my jako społeczeństwo dajemy im możliwość takiej
zabawy w Boga. Pamiętajmy o tym przy najbliższych wyborach.
Na koniec o tym, czym powinno być państwo, wypowiedź osoby, którą podziwiam. Prawo w praktyce, ani utopia, ani relikt sprzed 150 lat :)