czwartek, 2 czerwca 2016

Mort, Kosiarz i Muzyka duszy - Terry Pratchett.

 

Czy Świat Dysku jest przereklamowany?

Zdaję sobie sprawę, że takie pytanie może brzmieć dla wielu jak herezja. W końcu to jeden z najbardziej znanych cyklów fantasy, napisany przez powszechnie szanowanego autora. Przeczytałem jednak trzy książki z cyklu o ŚMIERCI i nie mogę pozbyć się wrażenia, że oczekiwałem znacznie więcej. Nigdy nie nastawiam się specjalnie przed przeczytaniem jakiejś książki, nie buduję sobie w myślach jak to wszystko powinno wyglądać. Byłoby to bez sensu. Skoro wiem dokładnie co chcę dostać, to sam bym napisał coś ciekawego, zamiast tracić czas na czytanie moich pomysłów u kogoś ;) Dlaczego więc mam poczucie niedosytu po przeczytaniu Morta, Kosiarza i Muzyki duszy? Ocena dotyczy bardziej samej serii Świata Dysku, bo wiadomo, że poszczególne tytuły podobały mi się bardziej lub mniej.

Świat Dysku spoczywa na grzbietach czterech słoni: Berilii, Tubula, Wielkiego T’Phona i Jerakeena, stojących na skorupie A'Tuina, wielkiego żółwia płynącego przez wszechświat.

Fantasy to dla mnie gatunek wybitnie rozrywkowy. Sięgam po fantasy kiedy chcę odpocząć od ambitniejszych pozycji i zanurzyć się w pełni w inny świat. Świat dysku to właściwie parodia fantasy, widać zabawę konwencją i wyśmiewanie pewnych schematów. Mimo tego, potraktowanie Świata dysku jak "wyśmiewacza" byłoby grubym nadużyciem. No właśnie, jak Pratchett wykreował świat, w który czytelnik może się zanurzyć? Znakomicie. Płaska ziemia, leżąca na czterech słoniach, które z kolei stoją na wielkim żółwiu latającym po kosmosie. Genialne! A jak prezentuje się zawartość? Jest pełno ciekawych krain, miast, ras, stworów, jest magia i wiele innych ciekawych rzeczy. Bohaterowie również są niekonwencjonalni. Szajbnięci magowie, ŚMIERĆ i jego rodzina oraz zwykli ludzie, którzy próbują odnaleźć się wśród tego całego dziwactwa. Zwłaszcza ŚMIERĆ, czyli antropomorficzna personifikacja,  zasługuje tutaj na wyróżnienie. Wygląda typowo - szkielet z kosą, ale zachowanie ma już bardzo odbiegające od tego co znamy. Jeżeli więc chodzi o świat to można być spokojnym. Wszystko jest dopracowane, spójne, można odlecieć w pełni.

Kwestie wypowiadane przez śmierć zawsze są pisane WIELKIMI LITERAMI, symbolizującymi głuchy i pusty głos, który trafia bezpośrednio do umysłu

Jeżeli chodzi o język Pratchett'a również jestem pełen podziwu. Lekkość pióra, niebanalne porównania, jest naprawdę sporo dobrych momentów. Także polskie tłumaczenie to kawał dobrej roboty. Często niełatwo oddać angielskie gry słów i inne żarty, a tutaj ma się wrażenie jakby Terry Pratchett był Polakiem. Całość dopełniają ładne okładki i rysunki.

Wszystko to pozwala przekazać autorowi w Świecie Dysku wiele przemyśleń, rozważań na temat życia, śmierci, jak również na temat bardziej przyziemnych tematów, np. celebrytów, czy funkcjonowania przemysłu muzycznego (w Muzyce duszy). Te wszystkie rozważania nie są wstawione "z dupy", są bardzo ładnie i nienachalnie wkomponowane w całość. Wiele razy można dostrzec odniesienia do aktualnej rzeczywistości i nieźle się przy tym uśmiać.

Terry Pratchett (28.04.1948-12.03.2015)
Skoro właściwie wszystko jest dobrze, to dlaczego jestem nieusatysfakcjonowany? Wszystko rozbija się o akcję, która jest prowadzona przez Pratchett'a dość dziwnie. Najczęściej na początku jest ciekawe wprowadzenie, które pozwala się nam we wszystkim odnaleźć. Jest też parę ciekawych opisów, które wprowadzą nas w atmosferę Świata Dysku. I kiedy wydaje się, że nie oderwę się już od historii, nagle wszystko zwalnia. Akcja się ciągnie, wątki pozostają nierozwiązane, a często dochodzą nowe. Nie pomaga rozbicie wydarzeń na kilku bohaterów, akcja wlecze się niemiłosiernie. W międzyczasie jesteśmy raczeni przydługimi opisami, nic nie wnoszącymi dialogami i filozoficznymi dysputami. Napisałem już na samym początku, fantasy to rozrywka, a rozrywka to akcja. JA CHCĘ AKCJI! Jeżeli historia nie toczy się płynnie, to nie pomogą najlepsi bohaterowie, ciekawe anegdoty ani barwny język. Chcę, aby akcja poszła do przodu, a przez kolejne strony nic takiego się nie dzieje. Wszystko to sprawia, że momentami czytanie Świata Dysku jest jednak męczące.

Oczywiście gdyby oceniać Morta, Kosiarza i Muzykę duszy osobno, wrażenia byłyby różne. Najbardziej jak dotąd podobał mi się Mort, przez Kosiarza ledwo przebrnąłem (trochę przefilozofowany), Muzyka duszy była całkiem niezła, aczkolwiek było parę rzeczy, które można by było poprawić.

A więc, czy warto poznać książki ze Świata dysku? Oczywiście, bo czegoś podobnego nie znajdziecie nigdzie indziej. Chociaż teraz zrobię sobie od tej serii przerwę, to pewnie za jakiś czas znowu sięgnę po którąś książkę, tym razem może z innego cyklu niż o ŚMIERCI. Mam wrażenie, że pomimo istniejących niedociągnięć, przeczytanie kolejnej książki Pratchett'a nie będzie stratą czasu.

PIP!

  

0 komentarze:

Prześlij komentarz