sobota, 18 marca 2017

Rzeźnia numer pięć - Kurt Vonnegut

Czy da się wymieszać antywojenne przesłanie, tragizm, humor i groteskę w jednym dziele? Albo wymieszać realia z II Wojny Światowej z science-fiction? Oczywiście, że jest to możliwe, pod warunkiem, że weźmie się za to Kurt Vonnegut. Nie znałem wcześniej żadnej jego powieści, ale jego autora owszem. Czytałem z nim kiedyś wywiad w Dużym Formacie i zrobił na mnie dobre wrażenie. Dodatkowo wszelkie jego powieści są wysoko we wszelakich rankingach na najważniejsze książki XX wieku. Pomyślałem więc, że zobaczymy jak to jest z jego twórczością. Pisarz genialny, czy przereklamowany? Na pierwszy ogień poszła Rzeźnia numer pięć.

Zaintrygował mnie opis fabuły, który brzmiał mniej więcej: "Główny bohater dostaje się do niewoli niemieckiej w czasie II WŚ i przeżywa bombardowanie Drezna, w którym ginie ponad 100 tys. ludzi.". Dodajmy jeszcze, że książka jest przedstawiana jako "antywojenna", mamy piękny przykład braku oryginalności i pacyfistycznego biadolenia. Wszystko to jednak okazało się nieprawdą. Drezna i całego bombardowania mamy tyle co kot napłakał, a antywojenność nie polega na prezentowaniu śmierci, okrucieństwa i tragedii. Autor nie pozostawia złudzeń, że wojny były, są i będą, a najbardziej będą cierpieć w nich niewinni. Dlatego nie ma co przywiązywać się łańcuchami w ramach protestów, ale też nie powinno się doszukiwać w wojnie jakiejś sprawiedliwości, czy męskiej przygody.
Po prostu:

"Zdarza się."

Najbardziej znany i najczęściej pojawiający się cytat z Rzeźni numer pięć. Zdarzają się narodziny, wypadki, śmierć, okrucieństwa na wojnie. Cóż pozostaje człowiekowi, który tego wszystkiego doświadczy i chce żyć we względnym ładzie psychicznym? Niewątpliwie przydatne okazuje się nabranie do tego odpowiedniego dystansu. Coś się dzieje, coś się kończy, coś się zaczyna. Teoria pochodząca od kosmitów Tralfamadorian, których wprowadzenie do fabuły pozwala spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. Książka ma bohatera, Billy Pilgrima, który ma zdolność skakania sobie po różnych etapach swojego życia. Tworzy to zupełnie nowe możliwości przy prowadzeniu akcji i niewątpliwie jest zgodne z teorią Tralfamadorian o nielinearnej ciągłości czasu. Niezwykle ciekawe jest czytać jak bohater na jednej stronie znajduje się w obozie koncentracyjnym w Dachau w 1944, a stronę dalej leży we własnym łóżku w 1957.

W książce znajdzie się dużo czarnego humoru, na co pozwala też konwencja narzucona teorią kosmitów. Tym samym o tragicznych wydarzeniach autor opowiada nadzwyczaj lekko i z dystansem. Nie każdemu to musi odpowiadać, ale Vonnegut jako uczestnik wydarzeń II WŚ, miał pełne prawo odnieść się do przeżytych wydarzeń tak jak chciał.

Ostatecznie Rzeźnia numer pięć zrobiła na mnie całkiem dobre wrażenie. Może nie zacznę od razu wychwalać Vonneguta pod niebiosa, ale zaczynam powoli rozumieć co jego książki robią na tych wszystkich listach wszech czasów. Wystarczy, aby zabrać się kiedyś za jego kolejne pozycje.




poniedziałek, 27 lutego 2017

V i VI spotkanie klubu dyskusyjnego "Czytaj i pij"



Tym razem krótka relacja z ostatniego spotkania w roku 2016 (nr V) i pierwszego w 2017 (nr VI).

Co do tego pierwszego z powyższych, które odbyło się 10 grudnia, to jakoś od początku było nieco pod górkę. Miało być tydzień wcześniej, ale ostatecznie wielu osobom, w tym również mi, wypadły różne obowiązki. W konsekwencji słabo było również z przeczytaniem "Podróży Gullivera" i dyskusją na temat książki. Mam lekki niedosyt, bo ta genialna pozycja zasługiwała na nieco więcej uwagi. Biorę to na klatę jako organizator, postaram się wyciągnąć z tego wnioski, żeby kolejne spotkania były ciekawsze. Zdecydowanie na plus frekwencja na spotkaniu, cieszę się, ze nasze spotkania interesują nowych ludzi, a starzy chętnie wracają. Jak zawsze była planszówka, tym razem "Tajniacy" :) 

W założeniach klubu dyskusyjnego "Czytaj i pij" nie wpadłem na pomysł planszówek, ale dzięki Magdzie i Michałowi jak do tej pory na prawie każdym spotkaniu w coś graliśmy. Nie dość, że to doskonała zabawa, to jeszcze pozwala zintegrować towarzystwo, które często wcześniej się zupełnie nie znało. Planszówki bardzo wzbogacają nasze spotkania i na pewno jeszcze nie raz się pojawią.

VI spotkanie w sobotę 25 lutego ponownie odbyło się w pubie Blues Brothers na ul. Kościuszki. Jak dotąd najczęściej dyskutowaliśmy właśnie tam. Zalet tej miejscówki jest całkiem sporo. Jest w centrum, ale jednak lekko na uboczu, więc łatwiej o stolik dla kilku osób w sobotę wieczorem. Ceny za piwo, soki i drinki są całkiem przystępne, jak ktoś chce jest spory wybór piw kraftowych. Czasami jest głośniej, ale nie na tyle żeby nie dało rady spokojnie porozmawiać (postaram się zaklepywać miejsce w tej odizolowanej salce). No i na plus bezproblemowa i z poczuciem humoru obsługa. Oczywiście jeżeli ktoś ma propozycje lepszej lokalizacji spotkań to jestem otwarty na dyskusję.

Temat dyskusji na ostatnim spotkaniu był nie ukrywajmy dosyć ciężki. Rzeź Wołyńska to tragiczny i wciąż nie do końca rozliczony epizod stosunków polsko-ukraińskich. Życie straciło dziesiątki tysięcy Polaków, zamordowanych w okrutny sposób przez swych ukraińskich sąsiadów. Ofiarą akcji odwetowych padali tak samo bezbronni cywile ukraińscy. Niestety w imię politycznych interesów, temat był przez lata zamiatany pod dywan, a ludzie, którzy przeżyli to ludobójstwo nie mogli doczekać się nawet godnego upamiętnienia. Za późno już na jakiekolwiek rozliczenia, ale myślę, że wielu dawnych mieszkańców Kresów chciałoby usłyszeć chociaż "przepraszam" za cierpienia jakich doznali. Tymczasem zostali potraktowani jak nawóz pod dobre relacje polsko-ukraińskie. Jak bezsensowna i krótkowzroczna to była polityka pokazują ostatnie lata, kiedy wielu Ukraińców przyjeżdża do Polski studiować i pracować. Pomimo, że są to w większości porządni i ciężko pracujący ludzie, którzy mają przyjazne nastawienie do Polski, są odbierani negatywnie przez wydarzenia z lat 1943-44. Nie powinno się żadnej nacji oceniać przez stereotypy i uprzedzenia, ale większość ludzi tak niestety robi. Być może gdyby politycy polscy i ukraińscy rozpoczęli jakąkolwiek dyskusję na temat bolesnej przeszłości, postrzeganie Ukraińców mogłoby być znaczenie lepsze. 

Książka Sprawiedliwi Zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia autorstwa Witolda Szabłowskiego jest krokiem w dobrą stronę, która może pomóc w budowie lepszych relacji polsko-ukraińskich. Ten reportaż przedstawia historie Ukraińców, którzy nie zgadzali się na zabijanie swoich polskich sąsiadów i często z narażeniem życia ratowali ich od śmierci. Tak jak Żydzi mają swoich "Sprawiedliwych wśród narodów świata", tak podobni sprawiedliwi znaleźli się wśród Ukraińców. To dzięki ich pomocy wielu Polaków mogło przeżyć i opowiedzieć swoje relacje o wydarzeniach na Wołyniu. Wszystko to czynili nieraz z narażeniem życia, gdyż dla banderowców życie ludzkie nie miało znaczenia i zabijali wszystkich sprzeciwiających się ich postępowaniu.

Pomimo trudnego tematu wszyscy przygotowali się perfekcyjnie. Szacunek dla wszystkich, którzy przeczytali książkę (wcale nie tak łatwo dostępną) i wnieśli wiele wartościowych opinii do dyskusji.

Kolejne, już VII spotkanie, prawdopodobnie na początku kwietnia. Więcej szczegółów pojawi się na FB: https://www.facebook.com/ZakatekArrasa/?ref=bookmarks Klub dyskusyjny "Czytaj i pij" ma się dobrze i dzięki interesującym ludziom zamienił się w coś stałego w kalendarzu.






poniedziałek, 26 grudnia 2016

Wspólnik - John Grisham

Pisarzy z grubsza można podzielić na dwie kategorie - artystów i rzemieślników. Artyści potrzebują weny, aby coś stworzyć. Muszą mieć dobry lub zły nastrój i widzieć głębszy sens w tym co robią. Rzemieślnicy traktują pisarstwo jako normalną robotę. Zbierają materiały, tworzą zarys fabuły i systematycznie przenoszą to wszystko na papier. Nie można powiedzieć żeby jedni byli lepsi od drugich, to bardziej kwestia tego czego się w danym momencie od lektury oczekuje. Do kanonu literatury częściej wchodzą książki artystów, ale to książki rzemieślników mają zazwyczaj więcej czytelników. Stephen King, Dan Brown, Tom Clansy, Andrzej Pilipiuk i wielu innych to przykład pisarzy, na których czytelnik zawsze może liczyć. Jedna książka na rok lub częściej, każda mniej więcej w podobnym stylu i na przyzwoitym poziomie. Nazwiska będące marzeniem wielu wydawców.

Johna Grishama spokojnie można zaliczyć do rzemieślników. Większość jego książek zalicza się do gatunku thrillerów prawniczych, podgatunku książek akcji. Bohaterami są najczęściej adwokaci, sędziowie, ławnicy, a akcja rozgrywa się wokół spraw kryminalnych, gospodarczych, czy praw człowieka. Przy tym jest sporo akcji, pościgów i nierozwiązanych tajemnic. Według mnie Grisham rozsądnie balansuje na granicy realizmu i efektowności, jednocześnie dobrze budując napięcie. Autor zanim na poważnie zajął się pisaniem sam był praktykującym adwokatem. Można być więc spokojnym co do rzetelności podejmowanej tematyki. Wiele jego książek zostało zekranizowanych, m. in. Firma, Raport Pelikana i Czas Zabijania.

Wspólnik nie jest może najlepszą książką Grishama jaką czytałem, ale mogę spokojnie umieścić ją wysoko w rankingu. Fabuła kręci się wokół adwokata, który upozorował własną śmierć, ukradł z konta kancelarii 15 mln $, a następnie uciekł na brazylijską prowincję i rozpoczął nowe życie. Żyć nie umierać :) W końcu jednak psy gończe puszczone za nim w pościg dopadają go i musi stawić czoła przeszłości. Pod względem prawnym mamy tutaj kilka wątków, chociażby sprawę o zabójstwo, rozwód, kradzież i naruszenie prawa do ludzkiego traktowania. Wydaje mi się, że niczego nie przegapiłem, ale mogę się mylić. Kwestie prawnicze nie są zbyt ciekawe jeżeli nie wiążą się z konkretną historią. Dowiadujemy się jakim człowiekiem jest główny bohater, jaki jest jego system wartości, czego pragnie i dlaczego zdecydował się upozorować własną śmierć i zwiać z grubą kasą. Nie jest on jedyny, który ma coś na sumieniu. Ciekawy jest obraz defraudacji i oszustw w spółkach rządowych, korupcji na szczytach władzy, czy zepsucia niektórych adwokatów. Wspólnik porusza również całkiem ciekawe problemy, np. czy w porządku jest okradzenie złodzieja :) Zakończenie jak chyba w każdej z książek Grishama, którą dotychczas czytałem jest można powiedzieć sprawiedliwe;p  

Jeżeli znasz już książki Johna Grishama to nie zawiedziesz się także przy Wspólniku. Jeżeli jeszcze nie znasz to polecam raczej Firmę (jeżeli lubisz akcję), Raport Pelikana (jeżeli lubisz walkę z niesprawiedliwością) lub Ławę przysięgłych albo Rainmaker (jeżeli lubisz prawnicze rozgrywki i łamigłówki na sali sądowej i w zaciszu kancelarii).


Źródła zdjęć:
1. lubimyczytac.pl
2. ravelo.pl





poniedziałek, 19 grudnia 2016

Biurokracja - Ludwig von Mises

Biurokracja jest bardzo negatywnie odbierana w społeczeństwie. Zgodnie ze słownikiem języka polskiego sjp.pl, jest to: "przerost formalistyki w działalności urzędów, bezduszne przestrzeganie przepisów w załatwianiu spraw urzędowych i interesantów; biurokratyczność, biurokratyzm, formalizm, formalistyka". Co chwila słyszymy o "bezdusznych urzędnikach", "mafii urzędniczej" i innych podobnych określeniach. Biurokracja napisana przez słynnego austriackiego ekonomistę Ludwiga von Misesa (urodzonego we Lwowie pod panowaniem Cesarstwa Austro-Węgierskiego) przedstawia inne rozumienie tego terminu. Biurokracja jako metoda zarządzania w społeczeństwie, w opozycji do zarządzania nastawionego na zysk. Mises określa biurokrację pozbawioną negatywnych konotacji, tłumaczy jej istotę i różnicę w stosunku do zarządzania biznesowego. Jednocześnie diagnozuje, że problemem nie jest biurokracja sama w sobie, a jej rozrost i stosowanie tam, gdzie nie powinno to mieć miejsca.

Film Komornik został obsypany w Polsce wieloma nagrodami. Andrzej Chyra w roli bezwzględnego komornika, który zabiera sprzęt z zadłużonych szpitali, instrumenty chorego dziecka, czy wykopujący zmarłą babcię zakopaną w ogródku, na którą jej wnuk cały czas brał rentę. Wielu współczuło biednym dłużnikom, a negatywnymi uczuciami obdarzała głównego bohatera. Jakże inne były reakcje gdy film pokazano na festiwalu w Berlinie. Dominowało... zdziwienie. "I co w tym ciekawego?", "przecież wykonuje swoją pracę", "bardzo dobry urzędnik". U wychowanych w szacunku dla przestrzegania prawa Niemcach Komornik spotkał się z niezrozumieniem.


Mises pisze, że istotą zarządzania biurokratycznego jest ścisłe przestrzeganie prawa, regulaminów i wytycznych. Biurokrata to urzędnik, który kieruje się w wykonywaniu swoich obowiązków wyłącznie przepisami. Wbrew niechęci ze strony części społeczeństwa, takie podejście jest niezbędne w państwie demokratycznym. Najważniejszą cechą demokracji jest wyższość prawa, uchwalonego przez przedstawicieli wybranych przez naród. To od władzy pochodzą ustawy, których wykonanie powierza się urzędnikom.



Urzędnicy i biurokraci nie są państwem. Tylko państwo może stosować przymus wobec swoich obywateli, jedynie w sytuacjach dopuszczonych przez prawo. Urzędnik bez jasno określonych kompetencji i konieczności przestrzegania prawa staje się nikim więcej jak panem na włościach lub lokalnym satrapą. Dochodzi do tego przy zbyt ogólnym przekazaniu władzy w danym obszarze, bądź przy daniu urzędnikowi zbyt dużego luzu decyzyjnego (zwanym bardziej fachowo uznaniem administracyjnym). Decyzje takiego urzędnika zależą wtedy w dużej mierze od jego osobistych cech charakteru, wykształcenia, a czasami nawet humoru. Biurokracja powinna mieć charakter bezosobowy, a wszyscy obywatele powinni być w takiej samej sytuacji traktowani równo. Urzędnik ma wypełniać wolę suwerena, który rządzi za pośrednictwem wybranego rządu.
 
Czym innym jest związanie urzędników przepisami prawa, a czym zupełnie czym innym jego jakość. Często zdarza się, że prawo jest złe i niesprawiedliwe. Czy urzędnik powinien stosować nawet takie prawo? Według Biurokracji powinien. Mises twierdzi, że "najgorsze prawo jest lepsze od biurokratycznej tyranii", jego brak prowadzi do chaosu. Całkowicie przy tym zwalnia urzędników z odpowiedzialności za niesprawiedliwe prawo. Należy mu przyznać rację, że często pochopnie rozliczamy za pewne sytuacje nie tych, którzy na to zasługują. Nie jest winą urzędnika, że nie przyznał zasiłku, bo ktoś nie spełnił wymaganych prawem kryteriów. Nie jest winą komornika, że zajmuje rzecz, którą zgodnie z prawem może zająć. Nie powinno się mieć pretensji do policjanta, że nakłada mandat kiedy wymaga tego kodeks wykroczeń (oczywiście, o ile robi to zgodnie z prawem).



Kto jest winny złego prawa? Najłatwiej byłoby napisać, że politycy. Tylko, że oni nie mogą o niczym decydować bez danego im mandatu do rządzenia. Według Misesa jesteśmy więc winni my jako społeczeństwo. To my bowiem wybieramy swoich przedstawicieli do parlamentu, to my mamy wpływ na wybór rządu. Głosując na ludzi, którzy nie cenią wolności i praw obywatelskich, jesteśmy odpowiedzialni za regulacje, które je ograniczają. Tak samo jesteśmy odpowiedzialni nie głosując w wyborach. Można oczywiście zastanawiać się, czy sama władza nie deprawuje człowieka, nie jest to jednak przedmiotem rozważań Biurokracji. Nie jest więc prawdą stwierdzenie, że biurokraci uzurpują sobie władzę. To sami obywatele się jej zrzekają i do siebie powinni mieć pretensje.

Przedstawiając istotę zarządzania biurokratycznego Mises wskazuje gdzie znajduje najlepsze zastosowanie, w jakich dziedzinach sprawdza się najlepiej, a gdzie niezbędne jest zarządzanie biznesowe. Ponieważ Mises jest przedstawicielem szkoły austriackiej w ekonomii, opowiadającej się za wolnością gospodarczą i wolnym rynkiem, dużą część poświęca nadmiarowi biurokracji i regulacji w polityce ekonomicznej państwa. W tej części wyjaśnione zostaje zarządzanie biznesowe, które opiera się na maksymalizacji zysku (także negatywnie postrzegane przez dużą część społeczeństwa, ale o tym innym razem). Ponownie przedstawia zalety takiego zarządzania i obszary, w których powinno mieć zastosowanie.

Jak na dzieło wybitnego ekonomisty Biurokrację czyta się całkiem przyjemnie. Treść jest pisana prostym językiem, bez zbędnych terminów fachowych. Nie jest to oczywiście lekka w odbiorze książeczka do połknięcia w parę godzin przy kominku, ale nie jest też podręcznikiem do prawa administracyjnego. Przy tym jest łatwo dostępna, do ściągnięcia za darmo: http://www.pafere.org/artykuly,n1777,trzy_ebooki_ludwiga_von_misesa.html Poruszany temat jest na tyle istotny, że warto wyrobić sobie własne zdanie. 

Źródła zdjęć:
1) capitalbook.com.pl
2) filmweb.pl
3) wiocha.pl

niedziela, 13 listopada 2016

Ekonomia w jednej lekcji - Henry Hazlitt


Przynajmniej od roku książki o ekonomii stale goszczą w mojej bibliotece. Zacząłem od prostych podręczników wyjaśniających podstawowe pojęcia, stopniowo przechodziłem do pozycji poruszających konkretne zagadnienia i szkoły ekonomiczne. Wgłębienie się w jakikolwiek temat, czy jest to ekonomia, filozofia, czy muzyka, zawsze wymaga na początku poznania warsztatu. Warto pomęczyć się trochę, przyswoić trochę nudnej teorii, aby potem już całkiem świadomie wszystko to zapomnieć, przemielić i zacząć kształtować swoje poglądy.

"Spośród wszystkich nauk znanych człowiekowi właśnie ekonomia najbardziej roi się od błędów."

Nie każdy ma jednak czas i ochotę, aby przedzierać się przez gąszcz ekonomicznej literatury. Ostatecznie mało prawdopodobne by każdy został ministrem finansów, księgowym lub nawet właścicielem sklepu. Każdy z nas posiada jednak prawo do oddania swojego głosu w wyborach i wyboru ludzi uchwalających prawo oraz podejmujących kluczowe decyzje. Polityka gospodarcza zawsze polega na realizacji pewnej idei, która dopiero potem zamieniana jest w konkretne działania. Wielu potrafiłoby powiedzieć choćby ogólnie jakie powinno być prawo (przykładowo: sprawiedliwe, surowe, łagodne, dokładne, ogólne itp), a myślę, że mało kto potrafiłby jednoznacznie określić, jaka powinna być polityka gospodarcza państwa.

"Nie możemy dzielić więcej bogactwa, niż wytwarzamy. Najlepszym sposobem podwyższania płac jest więc podwyższanie produktywności siły roboczej."

Właśnie to zagadnienie jest tematem książki Ekonomia w jednej lekcji. Jej autorem jest Henry Hazlitt - amerykański dziennikarz ekonomiczny (ur. 28 listopada 1894 w Filadelfii, zm. 8 lipca 1993). Zawód jaki wykonywał sprawia, że Ekonomii w jednej lekcji nie znajdziemy skomplikowanego słownictwa i szczegółowych analiz. Jest to niewątpliwa zaleta, gdyż adresatami książki są przede wszystkim zwykli ludzie, którzy chcą dowiedzieć się czegoś na temat ekonomii (autor przytacza przy tym także poglądy znanych ekonomistów). Ekonomia w jednej lekcji została po raz pierwszy wydana w 1944 r., następnie uzupełniona przez autora w latach 70., a po upadku komunizmu w 1989 r. wydana także w Polsce. Upływ czasu nie zaszkodził jej ani trochę, właściwie przy obecnych pomysłach ekonomicznych rządu jest aktualna jak nigdy.

"Ceny ustalają się w wyniku relacji pomiędzy podażą i popytem, a ze swej strony wpływają na podaż i popyt. Kiedy ludziom jakiś artykuł jest bardziej potrzebny, gotowi są dać zań więcej."

Henry Hazlitt przedstawia podstawowy błąd jaki popełniają politycy i ekonomiści odpowiedzialni za politykę gospodarczą - patrzenie jedynie na bezpośrednie skutki realizacji danej polityki lub skutki jakie przynosi ona konkretnej grupie. Przy tym całkowicie pomijają zaś długofalowe i pośrednie konsekwencje jakie dana polityka może przynieść wszystkim grupom. Nie znaczy to oczywiście, że powinno się tracić z oczu te bliższe skutki, często niezwykle trudne dla pewnych grup. Zwolennicy polityki libertariańskiej zbyt często w swoim doktrynerstwie wykazują brak socjalnej wrażliwości, przez co w Polsce na długo będą jeszcze mieli przyklejona łatkę bezwzględnych i oderwanych od rzeczywistości drani. Przesłanie Ekonomii w jednej lekcji jest bardzo proste - patrz nie tylko na to co widać na pierwszy rzut oka.

"Patrzcie na Joe Smith, nigdy nie spuszczajcie z oka Joe Smitha. Jednak stosując się do tego zalecenia, sami w istocie patrzą tylko na Joe Smitha, zapominając o tym, że jest Tom Jones, który właśnie dostał pracę przy produkcji nowej maszyny, Ted Brown, który dostał pracę przy jej obsłudze i Daisy Miller, która może teraz kupić płaszcz za połowę dawnej ceny."

źródło: humorpage.pl
Henry Hazlitt w swojej książce pokazuje, że to co pozornie wygląda na dobre działanie, niekoniecznie okazuje się takim gdy przyjrzeć mu się bliżej. Niestety nawet powtarzane przez wiele lat bzdury w końcu dla wielu stają się prawdą. Ekonomia w jednej lekcji to swoisty pogromca ekonomicznych mitów, z którymi autor konsekwentnie się rozprawia. Zaczyna od obalenia całkiem popularnej opowiastki o zbitej szybie, którą chuligan wybija u sklepikarza. Na kolejnych stronach tematem są też m.in. rzekome korzyści dla ekonomii płynące z wojny, bezsens robót publicznych (najnowszy pomysł Donalda Trumpa na walkę z bezrobociem), dzielenia etatów i innych form utrzymania zatrudnienia, szkodliwość podatków i pensji minimalnej, kontroli cen, niekorzystne skutki nadmiernych zasiłków i rozdawnictwa pieniędzy (to niestety polityka obecnego rządu). Niektóre zagadnienia, chociaż książka ma ponad 70 lat, odnoszą się do najbliższej przyszłości (np. kwestia zastąpienia pracy wielu ludzi nowoczesnymi komputerami i sztuczną inteligencją).

"Prawdziwymi przyczynami potężnego wzrostu płac realnych w ostatnim stuleciu były, akumulacja kapitału i umożliwiony przez nią olbrzymi postęp technologiczny."

Książka chociaż niewątpliwie jest pochwałą wolnego rynku i kapitalizmu w czystej postaci, unika doktrynerstwa i jałowych sporów ze zwolennikami socjalizmu. Na warsztat brane są konkretne ich działania i pomysły, bez prowadzenia ideologicznych dysput. Nawet jeżeli niekoniecznie każdy po jej przeczytaniu będzie podzielał konkretne poglądy autora na daną kwestię, to z pewnością warto zapamiętać sobie główne przesłanie książki i przy rozmyślaniach nad konkretnymi zagadnieniami ekonomicznymi patrzeć z szerszej perspektywy.

"Ekonomia to nauka polegająca na rozpoznawaniu wtórnych konsekwencji. Wymaga także dostrzegania ogólnych konsekwencji. Wymaga śledzenia skutków, jakie realizowana polityka przynosi nie tylko specjalnym interesom i w krótkich okresach, ale interesowi ogólnemu i w długich okresach."

P.S. Pomyślałem, że podzielę się paroma ciekawymi cytatami z książki, mam nadzieję, że zachęcą do lektury. Wszystkich mam wypisane parę stron, a nie jest moim celem streszczanie książki :) Być może użyję ich jeszcze kiedyś przy okazji innych wpisów.
P.S.2: Po przeczytaniu wpisu żona zaproponowała obrazek z kamiennymi piłkami i lekarzem, który idealnie obrazuje tematykę książki :)

niedziela, 30 października 2016

IV spotkanie klubu dyskusyjnego "Czytaj i pij" - relacja


IV spotkanie klubu dyskusyjnego "Czytaj i pij" tym razem odbyło się w Aviatorze przy Centrum Spotkań Kultur. Od kiedy zniknęło ogrodzenie otaczające były teren budowy, okolica zyskała dużo na atrakcyjności. Stare Miasto chociaż ładne, to jednocześnie coraz droższe i bardziej zatłoczone. Zarezerwowałem stolik w oddzielonej sali na dole, która okazała się... palarnią :) Trzeba było się szybko ewakuować z komory gazowej, na szczęście w całym lokalu było jeszcze dosyć miejsca. Początkowo zapowiadało się na frekwencyjny rekord, ale ostatecznie nie wszyscy mogli się pojawić. Część osób było pierwszy raz, co mnie bardzo cieszy, a część uczestniczyła w spotkaniu po raz kolejny, co cieszy jeszcze bardziej.

Dyskutowaliśmy o książce Mężczyzna, który pomylił żonę z kapeluszem Oliver'a Sacks'a, która wygrała w głosowaniu na blogu. Czasu na przeczytanie było sporo i praktycznie wszyscy zdołali się z nią zapoznać. Jak zawsze jednak dyskusja na "Czytaj i pij" nie dotyczyła książki jako takiej, a problemów w niej poruszonych. Nie ma więc co rezygnować z uczestnictwa w spotkaniu tylko dlatego, że nie przeczytało się książki. Oczywiście zachęcam do tego, bo wtedy przyjemność z dyskusji jest o wiele większa.

Mężczyzna, który... stanowi opis ciekawych przypadków medycznych, które pokazują zależność pomiędzy dysfunkcjami mózgu a wpływem na procesy poznawcze człowieka. Każdy przypadek to odrębna historia pacjenta, który zmaga się z chorobą. Poznajemy tak nietypowe problemy jak utrata świadomości posiadania ciała, utrata zdolności zapamiętywania na dłużej niż kilka minut, czy nieumiejętność przetwarzania bodźców odebranych z otoczenia (agnozja). Rzeczy, które dla przeciętnego człowieka są oczywiste, dla chorych stają się nieosiągalne lub utrudnione. Często jednak w zamian za utratę pewnych zdolności, otrzymują coś niedostępnego dla innych (kreatywność, zdolność odczytywania ukrytych emocji, skomplikowane działania matematyczne). Czasami lekarz musi sobie zadać pytanie, czy leczenie takich pacjentów i dostosowanie ich do tego co społeczeństwo uważa za "normalne" jest najlepsze co może dla nich zrobić.

Poza samym zaspokojeniem ciekawości, mogliśmy porozmawiać o tym, czym jest właściwie "normalność" i czy coś takiego w ogóle istnieje. Co stanowi o istocie człowieczeństwa? Kim bylibyśmy bez całej otoczki społeczno-kulturalnej? Jak można zastąpić utracone zdolności poznawcze? Jak można się poczuć po grzybkach halucynogennych?;p Każde pytanie stanowiło pretekst do zadawania kolejnych i nakręcało dyskusję. Uczestniczenie w takim spotkaniu to sama przyjemność. Nie muszę chyba dodawać, że wciągające dyskusje możliwe są tylko z ciekawymi i otwartymi ludźmi. Na szczęście o to nigdy nie trzeba będzie się martwić, bo na "Czytaj i pij" nie ma ludzi przypadkowych :)
 
Na koniec dyskusji każdy przedstawił propozycję książki na następne spotkanie. Każdy może zagłosować w ankiecie dostępnej na blogu, szerszy opis propozycji dostępny jest pod tym linkiem: http://zakatek-arrasa.blogspot.com/2016/10/wybierz-ksiazke-spotkanie-ankieta.html  Koniec dyskusji na temat książki nigdy nie oznacza końca spotkania, w przeciwieństwie do niniejszej relacji.

Kolejne spotkanie za mniej więcej miesiąc, zachęcam do polubienia fanpage'a, aby być na bieżąco:




sobota, 29 października 2016

Wybierz książkę na V spotkanie "Czytaj i pij". Ankieta.


Poniżej zamieszczam krótkie opisy książek zaproponowanych na piątkowym spotkaniu "Czytaj i pij". Po zapoznaniu się z opisami oddaj głos w ankiecie, która znajduje się po prawej stronie. Książkę, która uzyska najwięcej głosów do wtorku 2 listopada do godziny 12:00, przeczytamy i obgadamy na wszystkie możliwe sposoby na  najbliższym spotkaniu. W razie równej ilości głosów, podejmę ostateczną decyzję co do wyboru. Do dzieła!


1. Podróże Guliwera - Jonathan Swift

Znudzony monotonią wygodnego życia, angielski lekarz Lemuel Guliwer wyrusza na morza południowe w poszukiwaniu przygody. Jako rozbitek trafia do cesarstwa Liliputu, którego maleńcy mieszkańcy toczą zaciekłą wojnę z sąsiednim królestwem Blefusku. Przyjdzie mu jeszcze odwiedzić inne niezwykłe krainy, gdzie będzie musiał skonfrontować sposób myślenia i system wartości Europejczyka z całkowicie odmiennymi kulturami i obyczajami.

Najsłynniejsze dzieło Irlandczyka Jonathana Swifta po raz pierwszy ukazało się w 1726 roku i jest od tego czasu nieustannie wznawiane. Powieść weszła do kanonu największych osiągnięć literatury Zachodu jako nie mająca sobie równych ostra satyra na ludzką naturę i zadufanie „człowieka cywilizowanego”.

Jest to też wyśmienita parodia popularnych relacji z podróży i powieści przygodowych.

2. Legion - Elżbieta Cherezińska

Walcząc z Sowietami i Niemcami, dawali dowody, że państwo polskie trwa – karze przestępców, likwiduje zdrajców, chroni ludność i przygotowuje kadry dla niepodległego kraju. Byli solą tej ziemi, wyrośli w polskich lasach – liczyli tylko na siebie. Nie mieli broni ani z Londynu, ani z Moskwy. Ich jedynym orężem była odwaga. Kiedy wielu upadło na duchu i rozpoczęło pertraktacje z Sowietami, oni postanowili nie poddać się nikomu i przedrzeć do armii polskiej na Zachodzie. Ponad tysiąc karnych zdecydowanych na wszystko żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej dotarło do Czech. W Holiszowie brawurowo oswobodzili zaminowany i przygotowany do spalenia niemiecki obóz koncentracyjny dla kobiet.

3. Demon ruchu - Stefan Grabiński

Demoniczna lokomotywa mija stację... w oknach wagonów brakuje szyb, a z pustki przedziałów zieje piekielna groza... Wraz z gwizdem rozchodzi się jęk potępionych dusz widmowych pasażerów...
Wędrowny demon kolei przetacza się po chłodnej stali torów, pałając żądzą prędkości. Zbliża się herold śmierci...

Demon ruchu to zbiór najlepszych opowiadań Stefana Grabińskiego, mistrza grozy, nazywany polskim Edgarem Allanem Poe i H.P. Lovecraftem. Historie wypełnione są tym, co dla Grabińskiego najbardziej charakterystyczne – potrzebą eksploracji tajemnych sił w gwałtownie zmieniającym się świecie początków XX wieku. Od widmowych pociągów, przez demony zamieszkujące kominy, po żywiołaki wzniecające pożary – horror Stefana Grabińskiego smakuje jak nigdy przedtem. I straszy, jak niewielu dzisiaj.

4. Zabiłam - Piotr Litka, Weronika K.
To była zbrodnia, która wstrząsnęła całą Polską. Przez wiele lat bogatego prawnika Andrzeja G. uznawano za zaginionego. Dopiero policjanci z krakowskiego Archiwum X doprowadzili do aresztowania jego konkubiny i córki. Pod zarzutem okrutnego morderstwa…
Po odsiedzeniu wieloletniego wyroku jedna z nich powraca ze wstrząsającą autobiograficzną książką. Przygotowania do zbrodni, jej przebieg, pozbycie się ciała, rozpaczliwe wyrzuty sumienia, poczucie ulgi w momencie aresztowania, śledztwo, proces, przeraźliwe realia kobiecego więzienia.
I najważniejsze pytanie: Dlaczego zabiła?

5. Sekretne życie drzew - Peter Wohlleben

W lesie dzieją się zdumiewające rzeczy. Są tam drzewa, które porozumiewają się ze sobą, drzewa, które z oddaniem troszczą się o swe potomstwo oraz pielęgnują starych i chorych sąsiadów, drzewa, które doświadczają wrażeń, mają uczucia i pamięć. Niewiarygodne? Ale prawdziwe! Leśniczy Peter Wohlleben snuje fascynujące historie o zdumiewających zdolnościach drzew. Przytacza wyniki najnowszych badań naukowych i dzieli się swoimi obserwacjami z codziennej pracy w lesie. Otwiera przed nami sekretny świat, jakiego nie znamy.



6. Władca much - William Golding

Opowieść paraboliczna o grupie młodych chłopców, którzy ocaleli z katastrofy lotniczej w okresie nieoznaczonego konfliktu nuklearnego. Rozbitkowie znajdują schronienie na nieznanej, egzotycznej wyspie. Pomimo różnic charakterologicznych, podjęta zostaje przez nich próba rekonstrukcji cywilizacji w obcym zakątku świata. Niestety rozsądne i roztropne wysiłki części chłopców obracane są w niwecz, gdy grupa stopniowo upada w barbarzyństwo i dzikość.




Wszystkie opisy i zdjęcia: lubimyczytac.pl